'Nic nie przychodzi z tygodnia na tydzień...''

Ten tekst przeczytasz w ok. 4 minuty

Rozmowa z grupą Pectus

Grupa Pectus istnieje oficjalnie od 2005r. Minęło więc trochę czasu odkąd postanowiliście zająć się działalnością muzyczną. Powiedzcie proszę, jak wyglądały początki tworzenia zespołu? Skąd pomysł na to, by połączyć swe siły i spróbować szczęścia w rodzimym show- biznesie?

Tomek Szczepanik: Powróćmy do roku 2005, kiedy to poznaliśmy się w środowisku studenckim Uniwersytetu Rzeszowskiego. Tam graliśmy w różnych konfiguracjach, zespołach, składach, począwszy od muzyki klasycznej i występów w chórach, poprzez poezję śpiewaną, na graniu coverów do kotleta kończąc. Gdzieś w połowie tego okresu postanowiliśmy założyć grupę, która wykonywałaby przede wszystkim autorskie kompozycje. Przyniosłem na próbę pierwszą kompozycję i…właściwie od tego się zaczęło.

REKLAMA
Judas Priest News

Przyglądając się Waszej dotychczasowej karierze nie sposób nie zauważyć pewnej regularności w osiąganych przez zespół sukcesach. Niemal każdego roku doceniano Waszą twórczość podczas przeróżnych konkursów muzycznych. Począwszy od Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Piosenki "Carpathia Festival" w 2006 roku, poprzez finał konkursu „Debiutów” 44. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej Opole 2007, aż po Słowika Publiczności zdobytego podczas Festiwalu w Sopocie w 2008 roku, nazwa „Pectus” stale obecna była w świadomości wielbicieli polskiej muzyki rozrywkowej. Jak Waszym zdaniem wpłynęło to na styl prezentowany przez grupę? Czy osiągnięta wówczas popularność odcisnęła swe piętno na obecnej twórczości zespołu?

Tomek Szczepanik: Od samego początku działalności zespołu postanowiliśmy bardzo ciężko pracować. Nic nie przychodzi z tygodnia na tydzień, czy nawet z miesiąca na miesiąc. Trzeba ciężko pracować nad swoim wizerunkiem. Do tego dochodzą ciągłe inwestycje, na przykład w sprzęt – gitary, wzmacniacze. W międzyczasie nie uniknęliśmy problemów personalnych i drogi z niektórymi byłymi już członkami zespołu nieco się poróżniły. Jednak nie żałuję żadnej z podjętych decyzji. Dziś zrobiłbym tak samo. Obecnie zespół występuje w poszerzonym, sześcioosobowym składzie, czujemy się świetnie zarówno ze sobą, jak i z menedżerem oraz wytwórnią QL Music, z którą podpisaliśmy kontrakt na nagranie płyty.

27 lutego 2009 roku ukazała się debiutancka płyta grupy, zatytułowana „Pectus”. Jakie oczekiwania z Waszej strony towarzyszyły premierze tego wydawnictwa?

PECTUS: Jesteśmy zadowoleni z efektu. Możemy powiedzieć, że sześciu fajnych, wrażliwych facetów zagrało dla wrażliwego odbiorcy. Bez względu na wiek, czy płeć. Płyta całkowicie oddaje charakter tego zespołu.

Producentem całości materiału zamieszczonego na krążku został Jarosław Kidawa, człowiek współpracujący w przeszłości m.in. z Marylą Rodowicz, Anitą Lipnicką i legendarnym zespołem KSU. Powiedzcie, jakie to uczucie tworzyć pod okiem tak doświadczonego producenta muzycznego? Jak wielki wpływ miał on na końcowy efekt Waszych prac?

PECTUS:. Jaś Kidawa zajął się produkcją właściwie całej płyty, natomiast realizacja nastąpiła w rzeszowskim studio Underground Sound, pod okiem Leszka „Czubka” Wojtasa, który też współpracował między innymi z Dżemem, czy Katem. Jasiu jest fantastycznym człowiekiem i świetnie nam się pracowało. Myślę, że popełnimy razem jeszcze niejedną płytę

Po sukcesie singla „To, co chciałbym ci dać”, a w szczególności zdobyciu wspomnianego Słowika Publiczności, wielu porównywało Was do innego polskiego zespołu – grupy Feel. Wróżono Wam równie zawrotną karierę, zaś premierze albumu „Pectus” towarzyszył wówczas spory rozgłos. Rzeczywistość okazała się nieco mniej optymistyczna, jednak wiele wskazuje na to, że prawdziwy przełom w Waszej „drodze do sławy” nadchodzi wielkimi krokami. Czy nie odnosicie wrażenia, że w obliczu słabnącego zainteresowania ogranymi przebojami zespołu Feel, popyt na Waszą muzykę znacznie wzrósł? Jak odbieracie to kojarzenie twórczości obu zespołów – Waszej i Feela?

PECTUS: Bardzo szanujemy grupę Feel, ale muzycznie są to dwie różne drogi. Myślę, że nasz debiutancki album, który ukazał się 27. lutego rozwieje wszelkie wątpliwości. Materiał na płycie może być dla niektórych trochę zaskakujący.

Pozwólcie, że zapytam o inspiracje muzyczne – czy posiadacie określonych idoli, których muzyka staje się dla Was wzorem do naśladowania, pewnym ideałem, do którego stale dążycie?

PECTUS:Oczywiście, że inspirują nas przeróżne dźwięki. Jeśli o mnie chodzi, wychowałem się na muzyce lat 80., zespołach i wykonawcach typu Marillion, U2, Sting czy Peter Gabriel. Mam nadzieję, że trochę takich elementów przemycimy poszukując jednocześnie własnej muzycznej drogi.

Pectus to dość niecodzienna nazwa zespołu. Skąd pomysł, by to właśnie ona stała się znakiem firmowy grupy?

PECTUS: Nasze znajome, wertując w akademiku słownik łacińsko-polski, wpadły na nazwę Pectus. Oznacza to siłę woli, hart ducha, pierś, upór w dążeniu to celu. I właśnie takie cechy ten zespól przejawia.

Na koniec: Czego Wam życzyć?

PECTUS: zdrowia

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Kamil Mroziński

Pectus

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 16.03.2009  

Czy RMF FM Najlepsza Muzyka Na Wiosnę 2009 zdobędzie Platynę?

Zappa plays Zappa

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć