Ania Wyszkoni - "Moja płyta to cała ja"

Ten tekst przeczytasz w ok. 7 minut
Ania Wyszkoni - Moja płyta to cała ja
 fot. Maciek Boryna/ SONY MUSIC sonymusic.pl

Dwa lata temu mówiła pani, że na solową karierę trzeba być gotową. Chyba ten czas już nadszedł, skoro solowa płyta została nagrana?
- Najwidoczniej tak. Pomysł nagrania mojej solowej płyty pojawił się dwa-trzy lata temu. Ale wtedy nie byłam na to gotowa, jeszcze szukałam siebie. Natomiast w tym roku, już jako dojrzała artystka, przymierzyłam się do nagrania własnej płyty i jestem z niej bardzo dumna. Jestem pewna każdego dźwięku i każdego słowa, które tutaj wyśpiewałam. I mogę pokazać odbiorcom swoją drugą twarz. Do tej pory prezentowałam się jako Ania z zespołu Łzy. Teraz publiczność będzie miała okazję poznać mnie z nieco innej strony.

REKLAMA
Tool News

Co to znaczy: być dojrzałą artystką?
Umiejętnie decydować o sobie, swojej twórczości i wizerunku. W zespole pracuje się nieco inaczej. W naszym jest sześć osób i wspólnie podejmujemy wszystkie muzyczne decyzje. Natomiast podczas realizowania solowego materiału ostateczne słowo należało tylko i wyłącznie do mnie, więc musiałam być bardzo świadoma tego, co robię. I tak właśnie było. Płyta "Pan i pani" jest naprawdę moja. Oczywiście sporo osób pomagało mi w jej realizacji.

Kogo zaprosiła pani do współpracy?
- Przede wszystkim producenta Bogdana Kondrackiego. Współproducentem jest Kuba Galiński, fantastyczny młody człowiek, który miał sporo bardzo fajnych pomysłów. Decydującą rolę odegrał mój narzeczony i menadżer Maciej Durczak, a firma Sony Music uwierzyła w tę płytę i zaangażowała się w nią promocyjnie. Do nagrań przystąpiliśmy pod koniec ubiegłego roku, ale nie realizowaliśmy ich w szaleńczym tempie. Miałam sporo czasu na nagranie wokalu, nie musiałam spieszyć się z przystąpieniem do realizacji kolejnego utworu. To była zupełnie inna praca w studiu niż do tej pory. Mogłam wracać do już nagranych utworów i decydować o wprowadzeniu ewentualnych poprawek. Do niektórych piosenek miałam szansę ponownie dojrzeć. Zostały one bardzo skrupulatnie i świadomie wybrane spośród setek, które przesłuchałam w ciągu tych dwóch lat (śmiech) i jestem naprawdę pewna tego, co się na tej płycie ukazało.

Muszę się przyznać, że po przesłuchaniu całego materiału byłam bardzo zaskoczona. Nie spodziewałam się na płycie wydanej w 2009 roku chórków jak z Alibabek, rytmów rockabilly, organów Hammonda i shadowsowych gitar w takim natężeniu, a nade wszystko - orkiestry dętej! Skąd tyle brzmień retro na pani płycie?
Taki był zamysł. Chcieliśmy poeksperymentować w trakcie realizacji płyty. Nie myśleliśmy o tym materiale pod kątem mody, która obowiązuje dziś na rynku, nie chcieliśmy robić czegoś na siłę. Zależało nam na bawieniu się dźwiękami i stąd tak różne brzmienia. Obok utworu z orkiestrą dętą jest na przykład nagranie wyłącznie z sekcją smyczkową, są różne brzmienia gitar... Przypuszczam, że wiele osób może być tą płytą zaskoczonych, ale wierzę mocno w to, że pozytywnie.

Różne są też na tej płycie nastroje: od radosnej i beztroskiej "Amelii" do bardzo nostalgicznej "Wiosny". Dlaczego wiosna jest u pani taka smutna?
- Nie jest smutna (śmiech). Nie odbieram tej piosenki w ten sposób. Myślę, że każdy będzie miał swój pomysł na interpretację danego utworu. Akurat wiosnę uważam za bardzo radosną porę roku i myślę, że smyczki w tym utworze wprowadzają jednak pozytywny nastrój, przynajmniej ja to tak odbieram. Ale faktycznie, są na tej płycie różnorodne piosenki: od radosnych i beztroskich do bardzo nastrojowych. Wśród tych drugich wymieniłabym jednak raczej "Z ciszą pośród czterech ścian" czy "Po to jesteś tu".

Jaki miała pani wpływ na aranżacje piosenek?
- Każdy utwór, jeszcze w wersji demo, omawialiśmy z wspólnie z Bogdanem Kondrackim. Miał on duży wpływ na brzmienie tej płyty, jest wybitnym producentem, niezwykle osłuchanym, ale i bardzo otwartym na sugestie. Ostateczna forma każdej piosenki musiała być zaakceptowana przeze mnie. Muszę się dobrze czuć i spełniać w tym, co robię. To, co znalazło się na płycie "Pan i pani", to cała ja.

A kto wpadł na pomysł wykorzystania orkiestry dętej?
- To pomysł Bogdana Kondrackiego i Pawła Jóźwickiego z firmy Jazzboy, na który zgodziliśmy się natychmiast. Chcieliśmy żeby płyta była różnorodna. Nie boję się takich eksperymentów, a wręcz domagałam się ich (śmiech).

Wśród współtwórców płyty można wymienić, obok producentów, znanych polskich muzyków i tekściarzy...
- Kilka piosenek skomponowałam sama i napisałam większość tekstów, ale byłam też otwarta na współpracę. Singiel "Czy ten pan i pani", promujący album, napisał Wojtek Klich – wspaniały muzyk bluesowy z Tarnowa grający kiedyś w grupie Ziyo, a obecnie w zespole Bardzo Orkiestra. Wojtek będzie mi również towarzyszył w solowych koncertach. Twórcą pięknej ballady "Z ciszą pośród czterech ścian" jest Mikis Cupas - gitarzysta zespołu Wilki, natomiast utwór "Wiem, że jesteś tam" skomponowała Ania Dąbrowska, a tekst napisała Karolina Kozak. Trzy teksty napisał mój dobry kolega z zespołu Video, Wojtek Łuszczykiewicz, a dwa inne, do moich kompozycji, napisał Maciek Durczak.

Gdzie szuka pani inspiracji dla swoich tekstów?
- W życiu. Obserwuję świat i ludzi, a czasem piszę o sobie. Zwykle jest tak, że pojawia się jakaś myśl, która dotyczy mnie, a później rozwijam ją pisząc już niekoniecznie o sobie.

A dlaczego tytuł płyty brzmi "Pan i pani"?
- Bo o panu i pani można wiele opowiadać na mnóstwo różnych sposobów. A ponieważ płyta jest tak zróżnicowana, zarówno muzycznie, jak i tekstowo, sądzę, że tytuł jest bardzo trafiony.

Po raz pierwszy wystąpi pani na żywo z nowym materiałem podczas Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, dokładnie w dniu premiery płyty. Zaśpiewa pani z zespołem grającym na żywo, czy z towarzyszeniem półplaybacku?
- Z zespołem. Oczywiście nie z grupą Łzy, ale z innymi zaprzyjaźnionymi muzykami, których znam od dawna i w towarzystwie których bardzo dobrze się czuję. Jestem przyzwyczajona do „żywego” grania i nie wyobrażam sobie, że miałabym pojawić się na scenie sama.

Jak ocenia pani pomysł, żeby wykonawcy występowali na opolskiej scenie z półplaybackiem?
- Uważam, że w przypadku tego festiwalu to bardzo nietrafiony pomysł. Lepsze byłoby zrezygnowanie z tak dużej liczby wykonawców i pozwolenie im na granie na żywo. Podobno chodzi o koszty, ale szkoda, że artyści nie mogą w Premierach zaprezentować wszystkich swoich atutów poza wokalnymi. Ale to decyzja Telewizji Polskiej, na którą artyści nie mają wpływu. Niektórzy się zbuntowali i zrezygnowali, ale z drugiej strony należy pamiętać, że na takich zasadach odbywa się wiele innych festiwali, chociażby Eurowizja, którą oglądaliśmy niedawno. Ja jestem szczęśliwa, że wystąpię dla opolskiej publiczności oraz milionów widzów przed telewizorami i na pewno dam z siebie wszystko.

W Opolu podczas koncertu Premier będzie można usłyszeć tylko jedną piosenkę z płyty "Pan i pani". Czy przygotowuje się pani do trasy koncertowej z solowym materiałem?
- Owszem, myślę o tym, ale na razie nic nie planuję, bo wszystkie terminy mam zajęte ze Łzami. Jeśli ludzie polubią Anię bez Łez, to pewnie jesienią ruszę w trasę koncertową z solową płytą.

Do końca września Łzy mają tak wypełniony terminarz koncertowy, że trudno choćby wetknąć szpilkę. Czy całe wakacje spędzicie w trasie?
Jak co roku (śmiech). Koncertujemy zwykle w weekendy, gramy maksymalnie cztery koncerty w tygodniu, żeby mieć czas dla siebie i dla naszych rodzin. Staramy się rozsądnie łączyć pracę z życiem prywatnym.

Czyli, tak jak zapowiadała pani jakiś czas temu, solowa działalność nie będzie miała wpływu na funkcjonowanie zespołu?
Jeśli będzie miała, to, mam nadzieję, pozytywny. Grupa Łzy jest moim muzycznym domem, z którego na pewno nie odejdę. Pojawiły się plotki, że zrezygnuję z zespołu, ale teraz chyba wszyscy już oswoili się z nową sytuacją i nasi fani śpią spokojnie. Jako zespół zamierzamy wkrótce rozpocząć prace nad kolejną płytą. Każdy z nas dojrzewa muzycznie. Po kilkunastu latach od powstania grupy jesteśmy już innymi ludźmi, inaczej też wygląda nasze życie prywatne, które ma duży wpływ na to jakie tworzymy piosenki. Znaleźliśmy już swój nurt muzyczny i chcemy pozostać takim zespołem, jakim byliśmy dotychczas. Oczywiście ciągle się rozwijamy i każda kolejna płyta jest dojrzalsza, jednak zawsze będziemy grać tak, jak podpowiada nam serce. Jeśli podpowie nam, że mamy zafundować sobie rewolucję muzyczną, to pewnie to zrobimy. Ale na razie nic takiej rewolucji nie zapowiada.

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 29.06.2009   sonymusic.pl   fot. Maciek Boryna/ SONY MUSIC

Daniel Merriweather: Love & War

PASIMITO na Warsaw Summer Jazz Days i w klubie Bogart

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć