"Muzyka towarzyszyła mi odkąd pamiętam..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Muzyka towarzyszyła mi odkąd pamiętam...
 fot. boys.art.pl

Rozmowa z Marcinem Millerem, wokalistą zespołu BOYS, poświęcona działalności artystycznej grupy oraz pracy nad jego solowym albumem.

Na początek pozwól, że narzucę pewien układ – pewną formę wywiadu, która pozwoli nam podzielić naszą rozmowę na odrębne etapy. Chciałbym, abyśmy zaczęli od tego, co współczesne. Byśmy poruszyli tematykę Twojej solowej płyty, która jak sam zapowiadasz, ukaże się zapewne w tym roku. Wiemy już, że nie będzie to projekt nawiązujący bezpośrednio do twórczości zespołu BOYS. Zwracasz się tym razem w stronę popowych ballad, które zdają się być bliskie Twemu sercu. Powiedz, skąd pomysł na to, by to właśnie taki charakter miał Twój pierwszy, w pełni solowy krążek? To efekt zmęczenia dotychczasową działalnością sceniczną, czy też chęć spróbowania czegoś nowego, czegoś zupełnie innego?
Wolne klimaty zawsze były bliskie memu sercu, ale z doświadczenia wiem, że bardzo rzadko wolne piosenki stają się przebojami, więc nie chciałem ryzykować z wydawaniem takiej płyty we wczesnych latach popularności zespołu. Są ludzie, którzy nie zagłębiają się w sens i logikę mojego postępowania a jedynie oceniają to, co usłyszą bądź, co zobaczą i wtedy pełno jest komentarzy negatywnych, które niestety ranią. Hejterów nie brakuje w sieci. Teraz kiedy w pełni mogę finansować swoje projekty można powiedzieć, że spełniam swoje zachcianki i materiał ten ma być spełnieniem moich marzeń. Uwielbiam słuchać wierszy Edwarda Stachury w wykonaniu zespołu STARE DOBRE MAŁRZEŃSTWO i być może stąd taki pomysł na płytę.

REKLAMA
Tool News

O tym, że wspomniany album nie będzie zbliżony do stylu muzycznego formacji BOYS, przekonuje pierwszy singiel promujący wydawnictwo – piosenka „Wciąż Zakochany”. Utwór ten utrzymany jest bowiem w wyjątkowo spokojnej, melancholijnej tonacji, czym zapewne zdziwił już nie jednego fana Twojej dotychczasowej twórczości. Ciekaw jestem, jakie są Twoje oczekiwania związane z przyszłą premierą płyty? Komu poleciłbyś zapoznanie się z materiałem, który znajdzie się na albumie?
Nikogo na siłę nie będę przekonywał do swojej twórczości. Jestem przygotowany na negatywne komentarze w sieci, ponieważ one są zawsze, gdyż nie ma takiej osoby, która by każdemu dogodziła. Jeden lubi rybki, drugi akwarium. Przez te wszystkie lata nauczyłem się żyć z krytyką i staram się z niej wybierać same pozytywy, a nie załamywać się i kończyć karierę. Proszę zauważyć, że każdy materiał ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. To normalne, tylko trzeba się z tym oswoić i będzie git. Jedni piszą, że mam kryzys wieku średniego, bo piszę jedynie o seksie. Fakty są takie, że na 19 utworów zamieszczonych na płycie dwie można zaliczyć do tych kontrowersyjnych no, ale tak to widzą hejterzy. Jedni piszą, że płyta np. „Na Lajcie” to najlepszy materiał w dorobku zespołu natomiast inni, że zespół BOYS skończył się na materiale „OK”. Przykłady można mnożyć, ale po co? Marcin Miller wydaje nowy materiał i tyle. Na zbytnią reklamę nie liczę, chociaż mamy już swój kanał muzyczny, który prezentuje muzykę disco polo non stop i możliwości są, ale jakoś nie zależy mi na tym.

Opowiedz proszę o procesie powstawania krążka. Jak przebiegają prace w studio i kto odpowiedzialny jest za produkcję całości?
Od jakiegoś czasu współpracuję z Rafałem Koniecznym z Lublina, który odpowiedzialny jest za aranżacje moich pomysłów. Muszę przyznać, że dobrze się rozumiemy i Rafał wie, o co mi chodzi. Jak do tej pory. Na płycie będzie można usłyszeć na pewno instrumenty żywe, czyli: perkusja, gitary, fortepian, żeńskie chórki itp. Praca jest żmudna ale efekty bardzo mnie satysfakcjonują. Pomysły na utwory rodzą się oczywiście w mojej głowie i w zaciszu domowym. Następnie wysyłam do Rafała swoje demo, on z kolei wysyła mi wstępny podkład, do którego śpiewam w studiu nagraniowym Jana Bańkowskiego w Czarnej Białostockiej. Nieobrobiony wokal znowu wysyłany jest do Lublina i tam już pod wokal układa się całą aranżację z dogrywkami różnych instrumentów i chórkami. Dlatego tak to długo trwa.

Kiedy myślę o muzyce grupy BOYS, moje pierwsze skojarzenie to „stabilność” – rodzaj artystycznej równowagi, spokoju o własną pozycję w reprezentowanym gatunku muzycznym. Wasze zasługi i osiągnięcia na tym polu są bez wątpienia znaczne. Zastanawiam się więc, czy nie boisz się sytuacji, w której Twój solowy projekt rzuci pewien cień na karierę zespołu? Wielbiciele, nawet Ci najzagorzalsi, mogą nie okazać się wyrozumiali?
Akurat do tego jestem przyzwyczajony, więc „luzik”. Materiał wydaję, jako Marcin Miller a BOYS to BOYS. Wiem, czego oczekują ludzie w klubach i na koncertach plenerowych więc nie bójcie się o naszą przyszłość. Zresztą kiedyś musi nadejść ten etap w życiu każdego artysty, że trzeba będzie zwolnić...no, ale to jeszcze u nas tak szybko nie nastąpi (śmiech – przyp. red.). W swojej długiej karierze obserwowałem już eksplozje różnych gwiazd, które poświeciły trochę i znikały, a my jakoś dalej istniejemy i mamy się dobrze. Obecnie żyjemy fenomenem piosenki „Ona tańczy dla mnie”. Jak najbardziej wielki szacun tylko osobiście biorę to na spokojnie ponieważ dajmy wybrzmieć temu hitowi i zobaczymy co będzie dalej - czy opinia publiczna będzie dalej powracała do tego hitu jak do: „Wolności”, „Kochanej”, „Chłopa z Mazur” czy „Szalonej”. Pamiętajmy, że publiczność to najbardziej wymagający z klientów i juror naszej twórczości. Jak szybko cię kocha tak szybko może o Tobie zapomnieć, bez podania przyczyny. Kiedy „Szalona” królowała nie było wtedy YouTube’a, a piosenka leciała na każdym balkonie i w każdym aucie, które mijaliśmy. 60 mln odsłon robi wrażenie i budzi respekt oraz zazdrość wielu wykonawców, ale nikt nie pokusi się o stwierdzenie, że te kliknięcia są na jednym kanale. „Szalona” natomiast jest na wielu kanałach YouTube i żeby to zsumować…hm….kto wie? Tylko po co?

Nim przejdziemy do dalszych zagadnień, chciałbym poznać Twoje zdanie w kwestii rynku płytowego w Polsce. Jako jeden z nielicznych wykonawców disco polo, miałeś wielokrotnie przyjemność zaprezentowania swoich nagrań w środkach masowego przekazu, które docierają do odbiorców i słuchaczy różnych gatunków muzycznych. Jak oceniasz z perspektywy czasu zmiany, jakie zaszły w naszym rodzimym przemyśle wydawniczym? Twoim zdaniem prawdą jest twierdzenie, że to ilość, a nie jakość decydują dziś o jego obecnym kształcie?
Gorzej…dzisiaj to kliknięcie decyduje o popularności zespołu czy wykonawcy. Sami tego chcieliśmy i jeżeli tak głosuje opinia publiczna to trzeba to uszanować. Kiedyś nie mieliśmy takiego dojścia do mediów jak dzisiaj i to chyba było naszą siłą. Były jedynie dwa programy z muzyką disco polo w pewnej telewizji i każdy to oglądał. Dzisiaj jest tak, że włączamy TV i mamy DP o każdej godzinie na kilku kanałach. Nawet tort podawany codziennie kiedyś się znudzi, ale powoduje to coraz to nowe sposoby pozyskiwania słuchacza bądź widza. Ciekawsze teledyski, bogatsze aranżacje itd. Niestety w branży muzycznej dalej panuje zasada, że są równi i równiejsi. Niektóre stacje radiowe z uporem maniaka odmawiają emisji naszych nagrań, nawet w reklamach koncertów danego klubu, co powoduje dość zabawne sytuacje. Na przykład podczas reklamy naszego koncertu w podkładzie muzycznym nie może być użyta nasza piosenka, a co najwyżej sam podkład. To tak jakby był zakaz przeklinania, ale „fuck you” środkowym palcem już można pokazywać. Głupota.

Mówiąc o Marcinie Millerze nie sposób pominąć bogatej dyskografii zespołu BOYS, dzięki któremu zaistniałeś w świadomości szerokiej rzeszy słuchaczy. W 2012 roku ukazała się Wasza kolejna płyta, zatytułowana przewrotnie „Gity Hity”, na której odnaleźć mogliśmy nowe aranżacje nagrań z lat ’92-’96. Rozumiem, że rok 2013 nie pozostanie osamotniony. Kiedy należy spodziewać się nowego albumu grupy?
Jak najbardziej. Jak powiedziałem wcześniej pracuję nad projektem solowym i równolegle nad płytą BOYS. Wiem czego oczekuje publiczność więc to czego nie znajdziecie na moim solowym krążku ukaże się na płycie BOYS…ale czy to będzie rok 2013…tego nie wiem. Na pewno nie zabraknie imprez, szaleństwa, łap w górę i oczywiście…SEXU (śmiech – przyp. red.).

Formacja BOYS istnieje od roku 1991. Na przestrzeni tych lat, jej skład przeszedł olbrzymią przemianę. Dziś, jedynie Ty jesteś przedstawicielem „starej gwardii”. Kiedy wspominasz początki Waszej działalności, do jakich wydarzeń najchętniej wracasz pamięcią?
Tego się nie da opisać, ponieważ obecna publiczność nasycona informatyką tego nie zrozumie. To były piękne lata nie zmącone pogonią za sukcesem, popularnością i mamoną. Grało się na sali wielkości mojego salonu dla 50 osób i wszyscy byli zadowoleni. Niestety tamte lata już nie wrócą, co nie znaczy, że dzisiaj jest gorzej. Absolutnie. Publiczność nas uwielbia, jesteśmy znani na całym świecie, a BOYS to już marka i klasa sama w sobie…a przecież o to nam chodziło. Tylko czasami z łezką w oku wspomina się tamte lata.

Gdybyś miał możliwość przekonać niezdecydowanych, zawalczyć o nowych słuchaczy, jak opisałbyś obecną twórczość zespołu? Jakich słów najchętniej użyłbyś, by w możliwie najpełniejszy sposób zachęcić ludzi do sięgnięcia po wydawnictwa grupy?
Nigdy nie robiłem czegoś takiego i nie będę robił. Nasza twórczość broni się sama. Podoba się to nas zauważą, jeżeli nie - pracujemy dalej. Płyta jest jedynie przypomnieniem o istnieniu zespołu natomiast olbrzymi nacisk kładziemy na show wykonywany podczas każdego koncertu. Jeżeli ludzie mówią nam, że są pierwszy raz na koncercie disco polo i są w szoku to dla nas największa nagroda. Całe szczęście, że trafili na nas (śmiech – przyp. red.). Taka mała aluzja do wykonawców disco polo i do obecnej sytuacji i uwielbienia niektórymi utworami. Jedna piosenka to pikuś, ale prawie godzinny koncert, na którym ludzie się bawią od początku do końca to dopiero wyczyn. Nam się to udaje.

Na pytanie o znaczenie muzyki w ich życiu, wielu z naszych rozmówców odpowiada, że muzyka to coś więcej niż tylko forma artystycznego spełnienia. Jest ona dla nich, niczym powiew świeżego powietrza, jest odskocznią od problemów dnia codziennego. A jak to jest w Twoim przypadku? Czym dla Ciebie jest owa muzyka – możliwość wyrażenia siebie za pomocą melodii i dźwięków?
Muzyka towarzyszyła mi odkąd pamiętam. Uwielbiam śpiewać. Niejednokrotnie bywa tak, że jak jestem z żoną na jakimś weselu to nie mogę usiedzieć za stołem i muszę zaśpiewać coś z zespołem, bo tak mnie nosi. Cały ja. Nie szedłbym aż w tak daleko idące stwierdzenia, że muzyka to powietrze, bez którego nie mogę żyć bo jestem jedynie piosenkarzem z wyboru. Po prostu tak wyszło. Byłem bezrobotny z żoną, dzieckiem i w małym mieszkanku z rodzicami. Założyłem zespół a teraz…wiadomo. Jeżeli ludzie się ode mnie odwrócą na pewno nie będę się załamywał. Na pewno będzie mi przykro, ale nie jest to powód do samobójstwa. Coś tam będę robił, aby nie zwariować.

Nie wątpię, że spełniłeś już wiele swoich marzeń. Mimo wszystko jednak wciąż stawiasz przed sobą cele do realizacji, których dążysz każdego dnia. Powiedz proszę, jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące? Czego powinni oczekiwać fani Twojej twórczości?
Zawsze chciałem, aby nasza twórczość doceniona była na szerszym forum, a nie tylko by być gwiazdą w środowisku disco polo. Chciałem stanąć na równi z innymi wykonawcami różnego gatunku muzycznego i odebrać nagrodę choćby za wytrwałość i niesienie ludziom ukojenia i zapomnienia w tym szarym życiu. Niestety wiem, że niektóre klimaty są zakazane dla nas i jesteśmy traktowani jak trędowaci, co odczułem nieraz na własnej skórze, dlatego przestałem już myśleć o takich sprawach jak Fryderyki czy Eurowizja, bo to zamknięty układ wzajemnej adoracji.

Na zakończenie, czego Ci życzyć?
Wytrwałości w tym, co robię i częstych „formatów” u hejterów (śmiech – przyp.red.).

Tego Ci życzę w imieniu swoim i Redakcji NetFan.pl. Pozdrawiam oraz dziękuję za rozmowę.
Pozdro i peace for all…

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 03.04.2013   fot. boys.art.pl

Rusza konkurs Projekt: Polski RAP!

Koncert Riverside w Klubie Studio!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć