"Muzyka dała mi możliwość wyrażenia siebie..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 9 minut
Muzyka dała mi możliwość wyrażenia siebie...
 fot. mat. prasowe

Rozmowa z Joeyem B. Ellisem, znanym także jako MC Breeze, poświęcona jego dotychczasowej karierze scenicznej oraz kulisach powstania legendarnego utworu "Go For It! (Heart and Fire)" ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Rocky V".

Pozwól, że zacznę od pytania dotyczącego utworu, który śmiało można określić mianem hitu początku lat ‘90-tych. Jak zapewne już się domyślasz, chodzi o piosenkę „Go For It! (Heart and Fire)”, która znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu „Rocky V”. Po dziś dzień, wspomniany utwór kojarzony jest nie tylko z filmem, ale także z Twoją osobą. Ciekaw jestem jak zapamiętałeś proces powstawania tej piosenki? Nie był to przecież Twój pierwszy utwór muzyczny. W Twojej ocenie, co zdecydowało o tym, że kawałek ten odniósł aż taki sukces?
W 1990 roku podpisałem kontrakt, jako producent z wytwórnią Bust It Records należącą do MC Hammera. Jeździłem z nim w trasy po całych Stanach, aż pewnego dnia Louis Burrell (brat MC Hammera i jego menager biznesowy) otrzymał telefon od Sylvestra Stallone z prośbą, by Hammer podrzucił jakąś muzykę do nowopowstającego filmu „Rocky V”. Zarówno Hammer, jak i Louis zdecydowali się powierzyć to zadanie grupie Ho Frat Ho i zapytali mnie, czy mógłbym napisać tekst. Napisałem więc słowa do „Go For It!”.

REKLAMA
Tool News

Kilka dni później, gdy byliśmy w Minneapolis, Hammer poprosił Prince’a, by ten użyczył studia do nagrań zespołu. Prince był jego fanem, więc pozwolił nam skorzystać ze studia Paisley Park. Ho Frat Ho mieli wówczas trudności z wyrecytowaniem tekstu z należytą energią, więc udałem się do kabiny i nagrałem ten utwór tak, by mogli później naśladować mój styl. Gdy Louis usłyszał moją wersję stwierdził, że nie potrzebuje Ho Frat Ho i że to ja nagram kawałek do „Rocky’ego V”.

Wspomnianą piosenkę nagrałeś, jako Joey B. Ellis. Jednakże wiele z Twoich utworów powstawało pod pseudonimem MC Breeze. Powiedz, jaki jest tego powód? To rodzaj Twojego alter ego? Drugej osobowości?
Nie, posiadanie alter ego nie jest zbyt interesujące (śmiech – przyp. red.). Wszystko wydarzyło się na pokładzie samolotu, którym lecieliśmy do Capitol Records celem zmiksowania „Go For It!” i nagrania dwóch innych piosenek, które miały znaleźć się na ścieżce dźwiękowej. Rozmawiałem wówczas z Louisem Burrellem o tym, że pewien artysta z wytwórni Atlantic Records używa tego samego pseudonimu, co ja. Bez znaczenia był tu fakt, że swój pierwszy utwór nagrałem w 1985 roku, a wspomniany artysta pojawił się w 1988. Nie nazywał siebie „MC Breeze”, lecz zwyczajnie „Breeze”. Louis powiedział mi, że nie mamy czasu wdawać się w temu podobne spory, więc polecił, bym przemyślał kwestię zmiany swojej nazwy. Moje prawdziwe imię i nazwisko brzmi Joseph David Ellis. W rodzinie wołano na mnie „Joey”, więc zdecydowałem się na „Joey B. Ellis”. „B” to skrót od Breeze. Zrobiliśmy to z powodów prawnych, ale szybko przyzwyczaiłem się do tej zmiany. Na swej pierwszej EPce umieściłem balladę, zatytułowaną „Another Sad Song” oraz dwie rymowane piosenki. Był to czas, gdy raperzy nie powinni byli tworzyć R&B. Byłem więc zapewne pierwszym z nich, który mieszał oba style. Polubiłem to, że pseudonim „Joey B. Ellis” mógł być używany zarówno w nagraniach R&B, jak i dance. „MC Breeze” natomiast służyć mogło przy utworach stricte hip hopowych.

Jedną z rzeczy, która przykuła moją uwagę podczas słuchania „Go For It!” był refren śpiewany przez Tynettę Hare. Czy wciąż utrzymujecie kontakt ze sobą? Co u niej obecnie słychać?
Gdy pozbyto się Hammera, byliśmy zdezorientowani – każdy z nas kombinował coś na boku, by w ten sposób przetrwać całą tę sytuację. Musiałem wrócić do Philly wraz z posiadanym przeze mnie sprzętem producenckim i kilkoma ubraniami. Byłem zmuszony zostawić wiele rzeczy i wielu przyjaciół, jakich miałem w San Francisco Bay Area. Nigdy nie otrzymałem od Hammera żadnych tantiemów ze sprzedaży „Go For It!”, czy jakiejkolwiek innej piosenki. Nie otrzymałem także zapłaty za 30 koncertów, jakie odbyłem za granicą. Płacili mi jedynie pensję producenta, ale starczało to ledwie na pokrycie bieżących wydatków. Uznałem, że skoro już mam być bez grosza to lepiej jest wrócić do Philly, niż pozostać w Bay Area, miejscu mało mi przyjaznym. Byłem zbyt zajęty, by użalać się nad sobą. Próbowałem przetrwać i zastanawiałem się, gdzie jest Tynetta. Przez lata starałem się nawiązać z nią kontakt, ale niestety bezskutecznie. Stwierdziłem, że chyba nie chce by ktokolwiek ją odnalazł. Była niesamowicie utalentowana.

Mało, kto o tym wie, ale jesteś człowiekiem wielu talentów. Nie tylko rymujesz, ale także grasz na gitarze, keyboardzie i znasz się na tworzeniu grafiki komputerowej. Zdecydowanie więc jesteś wszechstronnie uzdolniony. Powiedz proszę, kiedy po raz pierwszy zainteresowałeś się muzyką? Wydaje mi się, że nastąpiło to w bardzo młodym wieku…
Interesowałem się muzyką od najmłodszych lat. Mój ojciec zawsze oddawał mi swoje single, gdy tylko kupował cały album. Posiadałem stary gramofon BSR. Zanim nadszedł mój czas, słuchałem na nim wiele muzyki. Miałem wujków, którzy zakładali różne zespoły. Jeden z nich dał mi gitarę Hollow Box – to był mój pierwszy instrument. Trzymałem ją do 5 klasy. Pamiętam, że moje pierwsze nuty zawierały utwór Smokey Robinsona „Cruisin” (śmiech – przyp. red.)

Przejdźmy teraz do Twojej pierwszej płyty EP pod wdzięcznym tytułem „DISCOMBOBULATORBUBALATOR”, wydanej w 1985 roku. Nie jestem pewien, czy powinienem o to pytać, ale o co właściwie chodziło z tymi Chińczykami i jedzeniem zwierząt? Dzięki temu stałeś się znany, ale chyba nie taki był Twój ówczesny zamysł, mam rację?
„Chińczycy gotują koty i psy”. Informacja ta pochodziła z odcinka programu „20/20” lub „60 Minutes”. Już na zawsze pozostanie to taką miejską legendą. Ja jedynie umieściłem ten fragment w piosence.

W tamtym czasie nagrałeś również utwór „SUPERBAD”, który, o ile sobie przypominam, wykorzystany został później przez MC Hammera. Powiedz, jak to jest – cały muzyczny świat usłyszał o Tobie, ludzie wiedzieli kim jesteś, a w 1990 roku udowodniłeś, że nie był to żaden przypadek. Stworzyłeś „Go For It!”, dzięki czemu dołączyłeś do grona popularnych wówczas artystów. I co się właściwie stało? Mam wrażenie, że znikałeś powoli ze środków masowego przekazu. Dlaczego?
Hammer nie był do końca przekonany, co do ścieżki dźwiękowej filmu „Rocky V”, dlatego też zlecił nagranie utworu Ho Frat Ho. Przechodził obok tego obojętnie. Sądził, że piosenka nie poradzi sobie zbyt dobrze, a z chwilą, gdy stało się inaczej, zrobił się zazdrosny. Z ust bliskich mu ludzi usłyszałem, że on wcale nie zamierza wydawać albumu „Joey B. Ellis”. Po powrocie z trasy po Europie, przyjechałem do Oakland w nadziei, że nagram krążek. Kilka miesięcy później powiedziano mi, że odwołano ten projekt z uwagi na osobiste powody. Parę lat temu dowiedziałem się, że Capitol Records namawiał Bust It do wydania albumu, krótko po naszej europejskiej trasie w 1991 roku. Usłyszałem, że organizowano spotkania, których przedmiotem była płyta kontynuująca sukces „Go For It!” i „Thought You Were the One For Me”. Temat ten odrzucono, jako mało istotny.

W 2007 roku miała miejsce premiera Twojego ostatniego albumu, zatytułowanego „The Way I See It”. Jednym z utworów, który znalazł się na płycie, była piosenka „I Wanna Singa”. Cóż, ciężko nie odnieść wrażenia, że przeszedłeś tym samym na jasną stronę życia – wiesz, ten utwór opowiada bowiem o radości oraz świecie wolnym od trudów dnia codziennego. Gdybyś miał zaprezentować „The Way I See It” komuś, kto nigdy nie słyszał Twojej twórczości, jakich słów byś użył? W jaki sposób album ten różni się od Twoich poprzednich produkcji?
„I Wanna Singa” to małe światełko na końcu ciemnego tunelu. Album ma także podtytuł – „The Angry Yellow Nigga Album”. Jest na nim wiele frustracji. Zakończyłem wówczas kiepski związek, przeżywałem ponownie śmierć młodszego brata. Zaskakująco dla mnie, piosenka zebrała wiele świetnych recenzji. Wydaliśmy właśnie kreskówkę „Blip And Bleem”. „I Wanna Singa” pojawia się na początku drugiego odcinka. Zamierzałem nagrać teledysk do tego utworu. Skontaktuję się z Tobą, gdy tylko powstanie.

Przepraszam, że pozwalam sobie zadać to pytanie, ale chciałbym, aby nasi Czytelnicy mieli okazję poznać Cię lepiej, zrozumieć Twoją muzykę. Cofnijmy się w czasie do 1996 roku. Chwili, w której straciłeś swojego brata Kenny’ego. Jak sam przyznajesz, to wydarzenie odmieniło Twoje życie. Zmusiło Cię do refleksji, spojrzenia w głąb samego siebie. Powiedz, co tam ujrzałeś? W jaki sposób doświadczenie to zmieniło Ciebie, jako człowieka?
Śmierć brata zmusiła mnie, bym zdał sobie sprawę, że nie kontroluję wszystkiego. Nauczyłem się dzielić się miłością z ludźmi, na których mi zależy. Przez długi czas byłem zły na brata, że nie potrafi realizować swoich celów. Zamiast tego, powinienem wówczas pokazać mu, jak bardzo go kocham. Tego właśnie nauczyłem się, gdy go straciłem.

Powiem Ci szczerze, że chciałbym doczekać chwili, w której wydasz wreszcie swój następny album. Kiedy możemy spodziewać się Twojej nowej płyty?
Tego lata. Wydam album o nazwie „MC’s Do It With Their Mouth”.

Oprócz kariery scenicznej, jesteś także szefem Still Breeze Entertainment. Czy mógłbyś powiedzieć nieco więcej na temat tego projektu? Co jest przedmiotem Waszej działalności?
Still Breeze Entertainment jest firmą produkującą animację i nagrania wideo. Możesz udać się na naszą stronę internetową, by zobaczyć nad czym pracujemy obecnie.

Zmierzamy do końca naszej rozmowy, ale zanim to nastąpi, chciałbym zapytać Cię o znaczenie muzyki w Twoim życiu. Czym jest ona dla Ciebie? Czy jest czymś, bez czego trudno byłoby Ci żyć?
Uwierz, że gdyby nie muzyka byłbym dziś martwy lub tkwiłbym w więzieniu. Miałem fatalny charakter, kiedy dorastałem i doświadczyłem ogromnego bólu. Muzyka dała mi możliwość wyrażenia siebie, podnosząc tym samym moje poczucie własnej wartości.

Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony czas. Życzę Ci wielu sukcesów oraz radości z życia.
Trzymajcie się!

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 10.04.2013   fot. mat. prasowe

Nakręć film z Orange – kolejna szansa dla młodych artystów

Hugh Laurie na pierwszym koncercie w Polsce!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć