"Jestem niezależnym artystą..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 6 minut
Jestem niezależnym artystą...
 fot. mat. prasowe

Rozmowa z Paulem Carrackiem, byłym wokalistą legendarnego zespołu Mike & The Mechanics, poświęcona jego dotychczasowej karierze artystycznej.

Na początek naszej rozmowy, chciałbym, abyśmy cofnęli się w czasie do początków Twojej kariery, kiedy to rozpoczynałeś swą przygodę z muzyką, jako keyboardzista w zespole Warm Dust. Zastanawiam się, co zapamiętałeś z tamtych czasów? Wspomniana grupa istniała jedynie dwa lata, dlaczego?
Tak właściwie, to w czasach, gdy byłem jeszcze w szkole, grałem na perkusji w średniej klasy zespołach. Opuściłem szkołę w wieku 16 lat i sprzedałem ten instrument, aby zakupić organy i wstąpić do lokalnego soul bandu. W 1968 roku wyjechałem do Niemiec po to, by wyruszyć śladami sławnych zespołów, takich jak choćby The Beatles. Grałem covery w klubach pokroju The Top Ten w Hamburgu. Na scenie były wówczas dwie grupy, które prezentowały na przemian 50-minutowe kawałki niemal przez całą noc. Zaprzyjaźniłem się z członkami innych zespołów z gatunku progresywnego rocka i to właśnie wtedy zdecydowaliśmy się połączyć siły i utworzyć Warm Dust. Nasze inspiracje pochodziły od formacji rodzaju Mothers of Invention, utworzonej przez Franka Zappa. Nasza muzyka z kolei była dość dziwna, pełna różnych instrumentów, takich jak flet, czy obój. Traktowaliśmy to bardzo poważnie, oddychaliśmy tym zespołem, żyjąc wspólnie za relatywnie małe pieniądze. Patrząc wstecz stwierdzam, że to było beznadziejnie pretensjonalne, ale byliśmy wówczas młodzi i oddani tej sprawie.

REKLAMA
Judas Priest News

Po tym okresie, stałeś się współzałożycielem kapeli o nazwie Ace. Jednym z Waszych najbardziej rozpoznawalnych singili był utwór „How Long?”, który ukazał się w 1975 roku. Jak oceniłbyś swoje wcześniejsze nagrania z perspektywy minionych lat? Jaka była najcenniejsza lekcja, którą wyniosłeś z czasów, gdy rozpoczynałeś swoją karierę?
„How Long?” ukazało się w Anglii w 1974 roku i od tego czasu grane było chyba z milion razy, więc widocznie musiało mieć w sobie to „coś”. To wyjątkowo prosta piosenka, która opowiadała prawdziwą historię. W przeciwieństwie do wielu współczesnych utworów, które powstają w dość hermetycznej atmosferze, gdzie poszczególne instrumenty nagrywane są oddzielnie, „How Long?” zarejestrowane zostało przy udziale 5-osobowego zespołu, który pracował wspólnie w studio. Główny nacisk położono więc na uchwycenie tej magicznej chwili, tego konkretnego uczucia. Gdy którykolwiek z muzyków popełnił wówczas błąd, byliśmy zmuszeni rozpoczynać pracę od początku. Nie było mowy o sklejaniu ścieżki, tak jak teraz.

Pozwoliłem sobie zapytać o wspomniane zespoły, ponieważ w mojej opinii ukształtowały Cię one, jako artystę. Wiesz, dały Ci nieco pewności siebie. Powiedz, jaki był powód tego, że zdecydowałeś się rozpocząć solową karierę? Chciałeś tym samym poczuć się niezależny, być na swoim?
Po rozpadzie kapeli Ace, podejmowałem śmiałe próby współpracy z możliwie największą liczbą artystów. Jestem typem samouka i uznałem, że to najlepsza droga do podniesienia swoich umiejętności. Występując u boku lepszych muzyków, pełniłem głównie rolę statysty, choć najbardziej uwielbiałem śpiewać. Szczerze mówiąc, jako artysta nie byłem zbyt pewny siebie, ale zmuszałem się do bycia bardziej odważnym.

Kiedy słucham Twoich albumów, odnoszę wrażenie, że uwielbiasz łączyć ze sobą różne style muzyczne. Pamiętam Twój utwór „Just 4 Tonite”, pochodzący z albumu „I Know That Name” (2008). Była to niebywale lekka, ale zarazem szalenie rytmiczna piosenka w stylu muzyki reggae. Czy często sięgasz do różnych gatunków muzycznych? Jakie są Twoje muzyczne inspiracje?
Uwielbiam różne style oraz przeróżne gatunki muzyczne i przyznaję, że czuję się w nich bardzo dobrze. Tyle, że może działać to zarówno na moją korzyść, jak i przeciwko mnie. Z punktu widzenia opinii publicznej bowiem, może powodować to trudności w sklasyfikowaniu danego artysty. Mimo to jednak chętnie biorę udział w najróżniejszych projektach, jak choćby w SWR BIG BAND lub grając z Panem Claptonem.

Kiedy mówimy o Twojej wcześniejszej twórczości, trudno nie wspomnieć o zespole Mike & The Mechanics. Występowałeś w nim w latach 1985-2004. Jestem pewien, że ludzie w Polsce kojarzą Cię przede wszystkim z piosenką „Over My Shoulder” – wielkim przebojem, który ukazał się w 1995 roku. Co zapamiętałeś z sesji nagraniowej do tego utworu? Czy już wtedy miałeś przeczucie, że zyska on tak wielką popularność?
Kiedy napisałem ten utwór wraz z Mike’m, pomyślałem sobie, że może on zostać uznany za zbyt lekki, zwłaszcza w kontekście swojego „poważnego” wydźwięku. Byłem dość zaskoczony, gdy wybrano go na singiel i z czasem zyskał on popularność „zabawnej” piosenki. Kiedy nagrywałem swój wokal, wyobrażałem sobie, że dodamy później solówkę na gitarze, stąd zacząłem gwizdać podczas pracy nad tą sekcją. Wszystkim spodobał się ten motyw, więc postanowiliśmy go zostawić.

Twój ostatni album, zatytułowany „Good Feeling” ukazał się w 2012 roku. Jak opisałbyś ten krążek? W jaki sposób różni się on od Twoich poprzednich produkcji?
2012 rok był dla mnie wyjątkowo udany i to zarówno pod względem życia prywatnego, jak i mojej zawodowej działalności. Wydawało mi się więc czymś zupełnie naturalnym, nagranie optymistycznego albumu, który doskonale przełoży się później na moje występy sceniczne.

„Good Feeling” pojawił się w sklepach ledwie kilka miesięcy po Twoich 60-tych urodzinach. Zastanawiam się, w jaki sposób, tak doświadczony artysta, jak Ty, postrzega dziś zmiany, jakie zaszły w przemyśle muzycznym? Jak oceniasz, tych młodych, utalentowanych muzyków, którzy stawiają w branży swoje pierwsze kroki? Cóż, jesteś w dobrej sytuacji, ponieważ nie musisz już niczego udowadniać…
Wciąż mam poczucie, że wiele jest rzeczy, które mogę robić dla własnej satysfakcji, zamiast pod kątem opinii publicznej, czy krytyków muzycznych. Dlatego też nadal ciężko pracuję, prawdopodobnie nawet ciężej niż kiedykolwiek, aby utrzymać swój warsztat i wciąż się rozwijać. Jestem niezależnym artystą bez wsparcia (czy ingerencji) ze strony zewnętrznych firm fonograficznych lub temu podobnych tworów. To cudowne uczucie, ale wymaga wiele czasu, energii i zaangażowania.

W marcu br. pomagałeś Erikowi Claptonowi podczas otwarcia trasy „Old Sock”, inaugurującej jego 50-lecie kariery artystycznej. Zaśpiewałeś w utworach „Tempted”, „How Long?” oraz „High Time We Went”. To niesamowite ujrzeć Was razem na scenie. W jaki sposób narodził się ten pomysł? Kto był jego inicjatorem?
Wystąpiłem na kilku płytach Erika i byłem niezmiernie zachwycony, gdy zadzwonił i zapytał, czy dołączę do niego podczas światowej trasy. Stwierdził też, że chętnie usłyszałby mój wokal w kilku wybranych przez siebie piosenkach, ale podczas trasy po Europie, zdecydował się na inny repertuar. Cieszę się jednak mogąc robić to, co uzna on za stosowne.

Jestem ciekaw, jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość? Kiedy usłyszymy Twoją nową płytę?
Myślę o niej, ale przyznam, że nie mam jeszcze żadnych sprecyzowanych planów.

Na zakończenie, chciałbym zadać Ci jeszcze jedno pytanie. Powiedz proszę, czym zajmowałbyś się w życiu, gdybyś nie wybrał kariery piosenkarza?
Nie mam pojęcia. W zasadzie nie mam talentu do jakichkolwiek innych rzeczy, stąd szczęśliwy jestem, że mam go choć trochę w temacie muzyki. Cieszę się również z tego, że mam w sobie odwagę i wytrwałość, które pozwalają mi na kontynuowanie kariery, trudnej niekiedy, lecz wyjątkowo satysfakcjonującej.

Dziękuję za poświęcony czas.

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 14.05.2013   fot. mat. prasowe

Room 94 w czerwcu w Poznaniu!

Pampeluna w Metal Mind Productions!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć