"Naprawdę wierzę, że jeśli czegoś ogromnie pragniesz, możesz to osiągnąć..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 8 minut
Naprawdę wierzę, że jeśli czegoś ogromnie pragniesz, możesz to osiągnąć...
 fot. mat. prasowe

Wywiad z Andy’m Brushem, cenionym saksofonistą i nauczycielem gry na tym niezwykłym instrumencie, poświęcony jego dotychczasowej karierze oraz przyjaźni z naszym niedawnym rozmówcą, Andy’m Snitzerem.

Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym rozpocząć naszą rozmowę od pytania o początki Twojej kariery. Zakupiłeś swój pierwszy saksofon w wieku 21 lat. Było to po tym, jak ujrzałeś Boba Berga podczas koncertu w Londynie. Jak sam przyznajesz, chciałeś grać tak jak on. Mimo wszystko jednak, nie od razu zakochałeś się w swoim nowym instrumencie. Jak wspominasz swoje pierwsze próby? Kiedy zdałeś sobie sprawę, że chcesz być saksofonistą?
Chyba sądziłem, że sięgnę po saksofon i od razu zagram jak Bob Berg! Jak bardzo się wówczas myliłem?! Muszę przyznać, że szybko wyzbyłem się wszelkich nadziei i postanowiłem się poddać. Sprzedałem saksofon, a zaraz po tym, jak nabywca opuścił moje mieszkanie, poczułem się tak, jakbym popełnił olbrzymi błąd. Jakiś czas później nabyłem kolejny taki instrument i ćwiczyłem zawzięcie. Z czasem zauważyłem postępy i to wówczas zdałem sobie sprawę, że to moja przyszłość.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Jedną z rzeczy, która zwróciła moją uwagę podczas słuchania Twoich nagrań i występów na żywo, jest doskonałe wyczucie rytmu oraz niebywała umiejętność wyrażenia emocji za sprawą dźwięków saksofonu. Kiedy grasz mam wrażenie, że nie tylko kochasz to, co robisz, ale także czerpiesz z tego ogromną przyjemność i satysfakcję. Zastanawiam się, co znaczy dla Ciebie muzyka? Czego poszukujesz w niej, jako artysta, człowiek związany z nią od wielu lat?
Ciężko pracowałem na zajęciach z rytmiki i odnoszę wrażenie, że właściwe wyczucie czasu i rytmu podczas gry jest najistotniejsze. Staram się być tak wyrazisty, jak to tylko możliwe i nieustannie zafascynowany jestem dźwiękami, jakie można wydobyć z saksofonu. Próbuję włączyć owe dźwięki/techniki do stylu mojej gry, co stanowi pewną formę ekspresji. Jestem niezwykle szczęśliwy, że słyszałeś mój entuzjazm do muzyki obserwując to, jak gram…Czuję się wręcz błogosławiony wiodąc wygodne życie dzięki tworzeniu muzyki. Przez ostatnie 22 lata sprawiało mi to ogromną przyjemność. Poznałem także wielu niesamowitych ludzi, którzy stali się moją inspiracją.

Miałeś przyjemność współpracować z wieloma znakomitymi artystami, jak choćby z zespołami Soul Kitchen, Secret Affair oraz z naszym niedawnym rozmówcą Andy’m Snitzerem. Powiem Ci szczerze, że sam bardzo długo myślałem o grze na saksofonie, ale niestety, chyba zabrakło mi należytej determinacji. Co powiedziałbyś początkującemu muzykowi, który stawia swoje pierwsze kroki na drodze do bycia wybitnym saksofonistą? Jakie są trzy najważniejsze warunki, które trzeba spełnić, by osiągnąć wymarzony sukces?
Radziłbym każdemu, kto próbuje swych sił na saksofonie lub znajduje się we wczesnym stadium nauki gry na tym instrumencie, aby zachował cierpliwość! Mówię to wszystkim moim studentom. To nie łatwe zadanie, nie wolno zaangażować się w to zbyt emocjonalnie. Musisz być zdyscyplinowany i każdego dnia stawiać małe kroki. 30 minut to czas odpowiedni dla początkujących. Jest to zdecydowanie lepsze, niż pobieranie lekcji raz w tygodniu. Musisz stopniowo budować swą siłę. Długie dźwięki są niezmiernie ważne, ponieważ to one doprowadzą Cię do świetnego brzmienia. A to właśnie ono jest pierwszą i ostatnią rzeczą, jaką zapamiętają Twoich słuchacze. Dla mnie…Dźwięki są „wszystkim”. Naprawdę wierzę, że jeśli czegoś ogromnie pragniesz, możesz to osiągnąć.

Przypominam sobie słowa legendarnego Charlie Parkera, który powiedział kiedyś: „Nie graj na saksofonie. Pozwól, by to on grał Tobą”. Czy zgadzasz się z tą tezą? Jak opisałbyś swój stosunek go gry na tym instrumencie?
Całkowicie się z tym zgadzam. Gra na saksofonie to niezmiernie osobista rzecz i niemożliwe jest, by dwóch muzyków było w stanie zagrać coś tak samo. Jest tu tak wiele czynników. Możesz zestawić ze sobą dwóch saksofonistów prezentujących ten sam poziom, mających identyczne instrumenty, te same ustniki, ligatury, stroiki, a i tak zagrają zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy sięgam po saksofon jest to dla mnie, jak podróż. Zawsze poszukuję czegoś nowego, jakiejś nowej harmonii, frazy, itp.

Tak z zupełnej ciekawości, jak zareagowała Twoja rodzina na wieść o tym, że rozpoczynasz muzyczną karierę? Wspierali Cię od samego początku, czy też byli nieco sceptyczni – woleli byś zajął się czymś innym?
Początkowo, brakowało mi wsparcia ze strony rodziny. Podróżowałem, jako komiwojażer zarabiając dobre pieniądze i wytyczając swoją ścieżkę kariery. Dlatego, porzucenie tego zawodu i spróbowanie swoich sił, jako muzyk, wydawało się być szalonym pomysłem, zwłaszcza, jak na kogoś, kto grał ledwie kilka lat. W końcu, zacząłem budować swoją pozycję na lokalnej scenie. Z czasem wszystko wyglądało bardziej obiecująco w oczach mojej rodziny i w ten oto sposób zyskałem wsparcie, którego potrzebowałem.

Wspomniałem wcześniej jego nazwisko, stąd teraz zapytam Cię o Andy Snitzera. Wydajcie się być dobrymi przyjaciółmi. Powiedz, kiedy spotkaliście się po raz pierwszy? Jak rozpoczęła się Wasza współpraca?
To było w 2000 roku. Byłem wówczas w londyńskim sklepie muzycznym HMV. Przeszukując półki z płytami jazzowymi, usłyszałem Michaela Franksa i ten nieprawdopodobny saksofon altowy w jego utworze. Aż mnie zamurowało. To frazowanie, artykulacja, pasja. Musiałem dowiedzieć się, kto tak gra. Kupiłem więc album Michaela i spojrzałem w książeczkę dołączoną do płyty…Tym muzykiem był Andy Snitzer. Zakupiłem więc aż trzy jego krążki. Puszczałem je niemal bez końca, całymi tygodniami. Czułem, że muszę powiedzieć Andy’emu, jak bardzo inspiruje mnie jego muzyka, sposób w jaki gra. Znalazłem go w Internecie i wysłałem mu maila. Andy nie miał wówczas strony internetowej, więc zaproponowałem, że zbuduję taką dla niego. Od tego czasu staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Zawsze spotykamy się ze sobą, gdy tylko przyjeżdża do Wielkiej Brytanii wraz z Paulem Simonem lub gdy to ja wpadam do Nowym Jorku. Wciąż ma na mnie ogromny wpływ.

Na swojej stronie internetowej saxplayer.co.uk zamieściłeś kilka nagrań własnego autorstwa. Większość pochodzi z początku XXI wieku. Zauważyłem, że niektóre z nich nagrane zostały bez uprzedniego przygotowania – zostały zaimprowizowane, są wymysłem ich autora. Improwizacja to słowo, które nieodłącznie kojarzy mi się z muzyką jazzową oraz grą na saksofonie. Podobno, muzycy, którzy improwizują odznaczają się dużą kreatywnością. To prawda? Czy ucząc się twórczości innych artystów i próbując przetłumaczyć ją na swój własny muzyczny język, stajemy się tym samym bardziej kreatywni?
Jasne, wszyscy wielcy improwizatorzy jazzowi znani byli z wysokiego poziomu kreatywności. Uwielbiam grę „chwilą”. Uwielbiam patrzeć, co się wówczas wydarzy, dokąd zaprowadzi mnie muzyka. Kocham ten cały koncept opowiadania historii za pomocą dźwięków, całkiem spontanicznie. To może przerażać, ale odkryłem, że zdecydowanie lepiej pracuje mi się pod presją.

Nad czym obecnie pracujesz? Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące?
Właśnie ukończyłem prace z harfistką. Ustawiłem sprzęt do nagrań i improwizowaliśmy przez niemal dwie godziny. Niczego wcześniej nie przygotowywaliśmy. Zwyczajnie, włączyliśmy nagrywanie i zaczęliśmy grać. Jestem usatysfakcjonowany większością tego, co udało się zarejestrować. Materiał ten czeka teraz na obróbkę i miks. Niebawem wrzucę kilka klipów na mój kanał YouTube oraz stronę internetową. Jestem też umówiony na nagranie kilku utworów z zespołem, z którym występowałem w 2001 roku. Nosi on nazwę YCB.

Wyznam Ci, że chciałbym usłyszeć Twój solowy album. Jakie są szanse, że tego rodzaju płyta zostanie niebawem wydana?
Całkiem niedawno ukończyłem projekt, którego jestem współautorem. Tworzyłem go wspólnie z Johnem Overendem (klawisze) i Danem Comptonem (gitara). Zespół nazywa się Natura Cinematica, a album zatytułowany jest „The Man Who Knew Too Much”. Wszystkie moje partie solo/linie melodyczne nagrane zostały za pierwszym razem. Keyboardzista nadał rytm, a ja improwizowałem. W taki sposób złożyliśmy wszystkie melodie. Jest tam kilka fajny momentów między mną, a gitarzystą.

Powiedz, jakie są marzenia człowieka, który ma szczęście robić w życiu to, co lubi? Czy czujesz się człowiekiem spełnionym?
Miałem szczęście nawiązać kontakt z producentem saksofonów, firmą Worldwind. Zapytali, czy mógłbym pomóc im w wypracowaniu nowej konstrukcji tego instrumentu. Skorzystałem z tej szansy i spędziłem niemal dwa lata z mistrzem techniki Dave’m Farley’em i ekipą świetnych saksofonistów, takich jak Eric Alexander, Andy Snitzer, John Ellis, Dave O’Higgins, Julian Arguelles, Ian Kirkham z Simply Red. Słuchałem rad ze strony wszystkich tych muzyków, aż w końcu udało nam się stworzyć naprawdę świetny saksofon o nazwie Signature Custom “Raw”. Miałem również przyjemność współtworzyć wygląd saksofonu tenorowego z podpisem Andy’ego Shepparda. Jego muzyka nadal stanowi dla mnie niebywałą inspirację. Słychać to zwłaszcza, gdy gram na sopranie. Czuję się więc całkowicie spełniony i niezwykle uprzywilejowany mogąc żyć tak, jak teraz dzięki muzyce. Mam nadzieję, nadal to kontynuować.

Bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas. Życzę wielu sukcesów i radości z życia.
A ja bardzo dziękuję za zainteresowanie mną i moją muzyką.

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 20.05.2013   fot. mat. prasowe

Kajman "M.W.J. (Mało, więcej, jeszcze)" - zobacz teledysk

Jedyny taki koncert w Polsce – Juan Polvillo

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć