Mark Daniel: "Muzyka jest wszystkim, czym sam jestem..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 7 minut
Mark Daniel: Muzyka jest wszystkim, czym sam jestem...
 fot. mat. prasowe

Mark Daniel – amerykański piosenkarz, autor tekstów oraz gitarzysta.

Mieszkasz w Milford w stanie Connecticut - "małym mieście o dużym sercu", które znane jest z corocznego festiwalu Oyster oraz filmu "Zawodowcy" z Alem Pacino i Robertem De Niro w rolach głównych. Czujesz się emocjonalnie związany z tym miejscem?
Jak najbardziej. Z czasem chętnie je opuszczę, ale już zawsze zajmować będzie szczególne miejsce w moim sercu. W Milford mieszka wielu fajnych ludzi, są świetne bary, browary i jest blisko do Nowego Jorku oraz Bostonu. To miejsce doskonale do mnie pasuje.

Miejskie życie może stanowić źródło inspiracji. Czy Milford obecne jest w Twoich utworach?
Samo w sobie nie pojawia się w ich treści, ale faktycznie inspiruje. Mieszkam w dość ruchliwej części miasta, parę kroków od plaż, parków, restauracji i wspomnianych barów. Lubię być w centrum wydarzeń.

REKLAMA
Tool News

To, gdzie mieszkamy decyduje o tym, jacy jesteśmy. Przynajmniej w teorii. Marvin Gaye śpiewał "gdziekolwiek położę swój kapelusz, tam jest mój dom". Czy myślałeś o przeprowadzce do większego miasta?
Wierzę, że miejsce wpływa na to, kim jesteśmy, lecz w sferze samego brzmienia i muzyki dzieje się to w mniejszym zakresie. Mamy dziś dostęp do ogromnej liczby informacji. Niegdyś poszczególne sceny muzyczne były odizolowane od siebie, zarówno z powodów komunikacyjnych, jak i dzielącej je odległości. Skutkiem tego stało się powstanie regionalnych utworów, technik. Przykładem jest Memphis Soul, Texas Blues, Chicago Blues, Detriot Rock & Soul, New York Punk, czy twórczość alternatywna. Dziś wydaje się, że muzyka ma charakter wielokulturowy. Ma to swoje dobre i złe strony.

Jak oceniłbyś zatem scenę muzyczną w Milford? Śledząc doniesienia prasowe można odnieść wrażenie, że niewiele dzieje się tam w ostatnim czasie. Rzeczywiście tak jest?
Cokolwiek ma tu miejsce przydałby się temu porządny zastrzyk energii. Mogę być jednak kiepskim sędzią, gdyż nie uczestniczę zbyt aktywnie w jej istnieniu. Kiedy jednak udzielam się lokalnie, sprawia mi to przyjemność, choć mam wrażenie, że ludzie występujący na tej scenie mogą zgadzać się z opinią prasy.

Zanim rozpocząłeś karierę artystyczną uczęszczałeś do Barklee College of Music. Czego nauczyłeś się studiując w tym miejscu?
Sądzę, że przede wszystkim tego, by nigdy nie przestawać się uczyć i poszukiwać inspiracji. Nie brak na tym świecie fantastycznych pisarzy, muzyków, czy artystów, a ja zawsze uważałem, że należy mieć otwarty umysł i otwarte serce.

Jakie są Twoje odczucia względem poziomu edukacji w college'u? Czy dla młodych ludzi, którzy poszukują swojej drogi w życiu jest to dobry wybór? Zdania w tym temacie są podzielone.
Cenię własne doświadczenia. Przebywanie w tym miejscu nauczyło mnie skupienia przez długie godziny w otoczeniu pełnym artystycznej energii. College nie jest dla każdego. Wielu ludzi cechujących się olbrzymią wrażliwością i dających coś od siebie nie potrzebowało takiego kierunku kształcenia. W kategoriach muzycznych na myśl przychodzi mi perkusista Dennis Chambers. Jest nie tylko samoukiem, ale również jednym z najznakomitszych żyjących artystów.

Jesteś piosenkarzem, autorem tekstów oraz gitarzystą. Która z tych umiejętności najbliższa jest Twemu sercu? Która z nich sprawia Ci najwięcej radości?
Śpiewem zainteresowałem się jeszcze, jako dziecko... Zapewne z początku nie byłem w tym zbyt dobry, ale z czasem uświadomiłem sobie, że łączenie dźwięków gitary i wokalu daje doskonałe efekty. Słychać to w moich utworach. Teksty pisywałem już od chwili, kiedy nauczyłem się pierwszych akordów i śpiewu. Kocham to. Umiejętność ich pisania jest jednym z najcudowniejszych uczuć.

Po 12 latach najróżniejszych sesji nagraniowych oraz tras koncertowych wreszcie możesz cieszyć się pełnią niezależności twórczej. Jesteś bowiem właścicielem domowego studia, które zakupiłeś z myślą o swojej muzyce. Jakie to uczucie? Stałeś się panem swego losu.
Czuję się z tym świetnie... Choć tak wiele jest rzeczy, które chciałbym zrobić. Moje dotychczasowe doświadczenia pokazały mi istnienie różnych kierunków artystycznego rozwoju, w których stronę mógłbym podążać. Od zawsze stawiałem na współpracę z osobami, które wydobyłyby ze mnie wszystko, co najlepsze i którym ja sam mógłbym pomóc w ten sposób. Moje domowe studio pozwala mi na rozwój własnej twórczości i sprawia, że czuję się wolny.

Rozpocząłeś współpracę z perkusistą Mickeyem Curry, znanym z wieloletnich występów u boku Bryana Adamsa. Nagraliście wspólnie 15 utworów, zaś niektóre z nich usłyszeć możemy na najnowszej płycie EP Twego autorstwa, zatytułowanej "Repair to New". Od jak dawna się znacie?
Poznaliśmy się w styczniu 2014 roku poprzez naszego wspólnego znajomego. Gdy słuchałem albumu "Back in the High Life" Steve'a Winwooda, natrafiłem na piosenkę "Take It As It Comes". Sprawdziłem kto zagrał w niej na perkusji i tak dowiedziałem się, że to Mickey. Przez zupełny przypadek zapytałem kolegę, czy go zna i okazało się, że faktycznie tak jest. W listopadzie 2013 roku wysłałem Mickey'owi swoje demo, a już w styczniu rozpoczęliśmy nagrania. To niezwykle energiczny perkusista... Byłem jego fanem jeszcze w czasach, gdy nagrywał wraz z duetem Hell & Oates. Praca z nim jest wspaniałą rzeczą.

Kto był inicjatorem powstania Waszego projektu muzycznego?
Ja, gdyż ogromnie zależało mi na ukończeniu moich piosenek. Stale tworzę, stąd tak wiele materiału mojego autorstwa, który znajduje się na różnym etapie produkcyjnym.

Wspominałem o niezależności twórczej, lecz czym jest ona dzisiaj? Czy możliwe jest bycie w pełni niezależnym artystą w czasach, w których rządzi pieniądz?
Częstym problemem jest sytuacja, w której poszczególni artyści lub zespoły muzyczne zaprzedają się dla szybkiego zysku. Pełno jest reklam, w których naśladują popularnych wykonawców zamiast tworzyć coś unikalnego. Nie jest to jednak nowe zjawisko. Chyba zawsze tak było. Ciężko jest winić każdego z nich, zwłaszcza kiedy sam wiem, jak niełatwo jest odnaleźć siebie. Pozytywną stroną zmagań wewnętrznych jest fakt, iż ciekawa muzyka rodzi się właśnie w takich okolicznościach. Poświęcenie i trud dają pozytywne efekty… Podobnie, jak dobre piwo.

Czy podoba Ci się to co słyszysz w dziś radiu? Przemysł muzyczny stale się zmienia. Sądzisz, że zmierza w dobrym kierunku?
Posiadam większość dawnych nagrań, które puszczają rozgłośnie radiowe, więc trzymam się z dala od klasycznego rocka. Niektóre z nowych piosenek są nawet fajne. Ludzie często powtarzają, że w przeszłości muzyka miała lepsze brzmienie i rozumiem, czemu tak mówią. Czujemy się z nią bardziej komfortowo, gdyż dorastaliśmy przy jej dźwiękach. Dzisiaj nie brakuje jednak utalentowanych artystów! Być może przemysł muzyczny wymaga naprawy. Zdaje się, że nie podźwignął się jeszcze po kryzysie z ostatnich lat. Jestem życiowym optymistą i wierzę, że dobra muzyka przetrwa.

Opowiedz mi o swoich dalszych planach. Czego możemy oczekiwać od Ciebie w najbliższych miesiącach?
To w dużej mierze zależne będzie od reakcji ludzi, którzy zapoznają się z moją muzyką. Gwarantuję, że wciąż będę pisał, nagrywał i występował, choć nie wiem jeszcze gdzie i kiedy. Spoglądam z nadzieją w przyszłość… Jestem ona dla mnie zupełną niewiadomą i będę się starał ją odkryć.

Muzyka to najważniejszy element Twojego życia?
Jest mną. Muzyka jest wszystkim, czym sam jestem, choć myślę, że najlepszą odpowiedzią będzie stwierdzenie, iż znajduje się tuż za bliskimi mi osobami.

Czy wyobrażasz sobie świat bez niej?
Dla ludzi takich, jak ja to niewyobrażalne. Odbyłem kilka rozmów z przyjaciółmi, którzy nie przepadają za muzyką i twierdzili oni, że są w stanie wytrzymać bez niej przez dłuższy okres czasu. To tylko pokazuje, jak bardzo różnimy się od siebie.

A jeśli jutro nastąpiłby koniec świata, jak brzmiałyby Twoje ostatnie słowa?
Dziękuję i kocham Cię…Widzimy się po drugiej stronie.

Jestem Ci wdzięczny za poświęcony czas.

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 20.03.2015   fot. mat. prasowe

Hey Unplugged już 29 marca w Filharmonii Częstochowskiej

Folk Metal Crusade 2015 już pod koniec marca!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć