Muzyka jest w moim życiu najważniejsza...

Ten tekst przeczytasz w ok. 12 minut

Rozmowa z Grzegorzem Stróżniakiem – liderem legendy polskiego rocka - grupy Lombard.

Na wiosnę tego roku, ukaże się długo oczekiwany i od dawna zapowiadany nowy album grupy. Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat materiału, który znajdzie się na krążku?

- Na początku roku wypuściliśmy singiel „I say stop!” przeciw wojnie przemocy i terroryzmowi, również w związku z naszym koncertem dla Międzynarodowego Obozu Sił Pokojowych ONZ w Izraelu na Wzgórzach Golan. Ten singiel zapowiedział, że kolejna płyta będzie dotyczyła spraw ważnych, takich, które przez te 4 lata od wydania płyty „Deja’vu”, wywarły na nas ogromne wrażenie. Tytuł „Musical” jest dość przewrotny, ale nie mogę jeszcze zdradzić wszystkich szczegółów. Muzycznie będziemy poruszać się w klimatach mocnego poprocka, nie zabraknie też akustycznej ballady... Gramy tak jak czujemy. Na przemian ostro rockowo, popowo i sentymentalnie.

REKLAMA
Judas Priest News


(foto: Darek Kafka )

Początkowo album "Musical" miał ukazać się pod koniec 2004 roku. Co spowodowało zmianę decyzji o przesunięciu premiery albumu?

- Nie robimy sobie ciśnienia. Płyta ma być profesjonalna, ma wspaniale brzmieć, ma być dopracowana i przemyślana. Wciąż „dłubiemy” w gotowych już kawałkach, wciąż coś zmieniamy. Chcemy być z niej zadowoleni. Kiedyś w latach ’80 wydawaliśmy płytę za płytą co pół roku. To było i jest chore. Zrobiłem wiele rzeczy, których do dziś żałuję, popełniłem wiele błędów, odpokutowałem je recenzjami, a one niestety na zawsze wpisały się w historię zespołu Lombard.

Na polskiej scenie muzycznej Lombard istnieje już ponad 20 lat i ciągle zaskakuje nowymi pomysłami. Skąd czerpiesz inspirację przy tworzeniu nowych kompozycji?

- Miłe jest to co mówisz. Cieszę się że nadal udaje mi się zaskakiwać ludzi. Współczesny świat techniki daje niewyobrażalne możliwości. Zafascynowany jestem nowymi urządzeniami, instrumentami, nową muzą. Choć obecnie modnych barw minimoog’ów, polymoogów używałem już w latach ’80, jednak współczesne sprzęty przewyższają je pod każdym względem. Podobnie jak sposób pracy w studio i jego możliwości.

Jakiej muzyki słuchasz na codzień? Czy muzyka innych wykonawców ma jakiś wpływ na Twoją twórczość?

- Naprawdę różnej. Ostatnio zwariowałem na punkcie Methods of Mainham. Super produkcja, rewelacyjna kapela. Co jeszcze... Hm... Garbage, Red Hot’ów, Limp Bizkit, Eminem, szanuję Korn choć tak mrocznej muzy nie mógłbym grać... W samochodzie Eska Rock lub Rock Radio Wielkopolska rewelacyjne stacje. Nie ukrywam, że czasem lubię posłuchać Sade czy Georga Michaela. Doceniam Chritina Aguilera czy Pink. Lubię włączyć MTV Classic. Słucham tyle różnej muzy... Mógłbym bardzo długo wymieniać. Nie potrafię ograniczyć się do jednego zespołu.

Od pewnego czasu zapowiadacie wydanie koncertowej płyty DVD. Czy możesz nam zdradzić kiedy Wasi fani mogą się jej spodziewać?

- Myślę, że jak wszystko dobrze pójdzie to na przełomie 2005/2006. Szczegóły są jeszcze nadal tajemnicą.

Jak już jesteśmy przy temacie wydawnictw DVD, archiwum video Lombardu zapewne jest niezwykle bogate. Czy nie myślałeś nad wydaniem płyty, na której zgromadzone by były wszystkie klipy, archiwalne materiały i rarytasy z dotychczasowej działalności Lombardu? Ostatnio jest to dość popularny pomysł wykorzystywany przez wielu artystów, z bogatym dorobkiem artystycznym.

- Być może. W przyszłym roku w maju 25-lecie powstania zespołu „Lombard”. Kto wie?

Lombard z Martą Cugier na wokalu, dla wielu to już nie ta sama kapela, gdy waszą wokalistką była Małgorzata Ostrowską. Jak się ustosunkowujesz do takich opinii? Czy Twoim zdaniem, tak wysoko zawieszona poprzeczka przez Małgorzatę Ostrowską nie stanowi dla Marty jakiegoś problemu w pracy nad utworami? Zapewne wiele razy doświadczyła porównania swojej osoby z osobą Małgosi Ostrowskiej.

- Bo, rzeczywiście nie jest to już ta sama kapela. To zespół „Lombard”, którego wokalistką jest Marta Cugier. Nie oczekujemy od innych by zapominali o przeszłości tego zespołu ale żeby w tym co jest spróbowali odnaleźć coś dla siebie. Próbujemy zarazić ludzi swoją wrażliwością i pasją. Marta nie ściga się z Małgorzatą Ostrowską, ma swoją własną poprzeczkę i stawia ją sobie, podobnie jak cały zespół bardzo wysoko. Zmieniły się czasy, zmienił się i „Lombard”, nie tylko wokalistka ale muzycy i muzyka. Ja się zmieniłem. Marta wspaniale odnalazła się w starym repertuarze zespołu „Lombard”, wykonuje utwory takie jak „Szklana pogoda”, „Mam dość” czy „Adriatyk, ocean gorący” z poszanowaniem tradycji a przy tym nadając im swojego niepowtarzalnego „filingu” i wyczucia. Nie mogą brzmieć tak samo bo Marta i Małgorzata to zupełnie inne osoby, osobowości, co nie oznacza, że nie brzmią znakomicie. Dla jednych lepiej, dla innych gorzej, tak jak to bywa w muzyce i nie tylko. Jedni lubią jak śpiewa Grzegorz Stróżniak inni nie, jedni lubią Chylińską, a inni Sistars czy Edytę Górniak. „Ładne i świetne jest to co się komu podoba”. My mamy już swoją publiczność, która nas akceptuje. Są starzy fani, którzy zaakceptowali „Lombard” z Martą i jest zupełnie nowa publika dla której płyta „Deja’vue” jest już kultową. Miejmy nadzieję, że płytą „Musical” zarazimy kolejnych. Już pięć lat wspólnie koncertujemy napędzając kapele i realizując kolejne wspólne pomysły i marzenia. Problem mamy jednak drastycznie inny, a nie wiele osób o tym wie. Małgorzata Ostrowska kończąc współpracę z zespołem „Lombardem” zarzekała się, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Chce się odciąć i nie być już kojarzoną z dokonaniami „Lombardu”. Jeszcze w trakcie krótkiej współpracy zabraniała nam używać swojego imienia i nazwiska do promocji koncertów, gdzie z kolei parę lat wcześniej wymogła na nas reklamowania ich: „Małgorzata Ostrowska i zespół Lombard”. Chciała się w stu procentach poświęcić solowej karierze, której „nie mogła pogodzić z działalnością z zespołem „Lombard” i w której nie było dla nas miejsca. Postanowiliśmy nie poddawać się. W międzyczasie poznałem Martę i właśnie dłubałem jej solową płytę. Połączyliśmy siły. Ostrowska zostawiła nas w środku sezonu z podpisanymi kontraktami koncertowymi. Marta nas uratowała. Ludzie na koncertach „Lombardu” zawsze bawili się znakomicie bez względu na to czy było ich 1000 czy 20000 i przekonaliśmy się, że bez względu na to czy wokalistką była Ostrowska czy jest nią teraz Marta. To pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Gdybyśmy ich nie zagrali płaciłbym niewyobrażalne odszkodowania. Teraz, gdy śpiewa z nami Marta nie mogło stać się lepiej. Po prostu tak miało być. Wtedy jednak byliśmy naprawdę wściekli i nie potrafiliśmy tego zrozumieć. Odeszła obrażając nas i 20 lat dokonań tego zespołu „który ją już nie inspirował”. Nie czekaliśmy długo jak wraz z towarzyszącym jej zespołem zaczęła na koncertach wykonywać wszystkie utwory „Lombardu”, a potem nawet wydała płytę z największymi przebojami zespołu nie pytając nas o zgodę co więcej z okazji 20-lecia „Lombardu”, którego członkiem już nie jest. Początkowo nie chcieliśmy obchodzić 20-lecia. Pod namową „Trójki” i wielu przychylnych nam ludzi powstała płyta „Lombard 20-lat, koncert przeżyj to sam”, koncert, którego nigdy nie zapomnimy. Koncert, którym zaznaczyliśmy, że szanujemy przeszłość ale najważniejsza jest dla nas przyszłość tego zespołu i to co z Martą uda nam się zrobić. Historia tego zespołu jest zagmatwana, mam nadzieję, że uda nam się ją na zawsze wyprostować.

Co uważasz za swoją największą życiową porażkę, a co za największy sukces, którym mógłbyś się podzielić z naszymi czytelnikami?

- Hm... Nigdy nie postawiłem na siebie, a jak w 1994 roku zacząłem występować jako „Lombard Group” zabrakło konsekwencji, odpowiednich ludzi do pracy i wsparcia duchowego... To chyba moja życiowa porażka. Druga to płyta „Największe przeboje ’81-‘91”, która przez manager’skie błędy i przekroczenie kompetencji niestety do dziś się ukazuje od roku pod wprowadzającym w błąd tytułem „Największe przeboje – Przeżyj to sam ”. To są przeróbki z 10-lecia, które popełniliśmy z „Lombardem” w najgorszym okresie historii tego zespołu. Nie polecam! Największym sukcesem jest to, że po 24 latach tworzenia, jak miło powiedziałeś wcześniej nadal zaskakuję (śmiech)...

Jestem redaktorem internetowego serwisu muzycznego. Jak zapatrujesz się na promocję swojej twórczości w internecie ? Czy Twoim zdaniem, już w niedługim czasie płyty pójdą do lamusa?

- Internet jest bardzo ważny w promocji twórczości, ale też bardzo niebezpieczny. Byliśmy jednym z pierwszych zespołów posiadających własna stronę www.lombard.pl . Teraz to już standard. Powstaje zespół powstaje strona. Jestem tylko przeciwny darmowemu udostępnianiu muzyki w mp3. Płyty w Polsce rzeczywiście są za drogie jak na nasza kieszenie, ja też nie mogę sobie pozwolić na wszystko co bym chciał. Jednak płyta to nie tylko skopiowana CDR to lata ciężkiej pracy. Ktoś musiał napisać tekst, muzykę, ktoś zaaranżować, ktoś nagrać, zmiksować, zaprojektować i wyprodukować okładkę... To nie wyliczalna ilość godzin pracy, to nie jest takie proste!!! Bez niczyjej zgody i wiedzy nie można dysponować jego własnością, jego majątkiem. Dla jednego jest to samochód dla nas jest to każdy napisany utwór. Jeśli ktoś to robi jest zwykłym złodziejem. Poza tym nie podoba mi się w Internecie możliwość anonimowego komentowania wszystkich wiadomości. Nie chodzi mi tutaj o „Lombard”. Pod naszym adresem padają naprawdę łagodne słowa. Chodzi mi o to, że nawet jeśli ktoś je pisze powinien mieć obowiązek podpisać się imieniem, nazwiskiem, emailem kontaktowym. Każdy powinien brać odpowiedzialność za wypowiadane słowa.

Czym jest dla Ciebie muzyka?

- Powiem może frazes, który powtarza każdy muzyk ale tak czuję... Muzyka jest w moim życiu najważniejsza. Jak nie mogę tworzyć, grać koncertów jestem nieszczęśliwy. Uwielbiam godzinami słuchać muzyki, uwielbiam „ból” jej tworzenia i koncerty. Wie to każdy, kto choć raz dał się ponieść tym wspaniałym emocjom. Nie mógłbym bez niej żyć, wiem to, bo próbowałem żyć bez grania...

Gdy kilkanaście lat temu pisałeś tekst utworu "Przeżyj to sam", zdawałeś sobie sprawę z jego ponadczasowej treści, że nawet po tylu latach utwór ten nadal będzie sztandarowym przebojem, z którym wielu ludzi się utożsamia?

- Napisałem kilka tekstów ale akurat nie do utworu „Przeżyj to sam”. Tekst jest autorstwa Andrzeja Sobczaka ja napisałem muzykę. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że będzie to najważniejszy utwór w historii „Lombardu”. Czułem, że jest w nim siła, nie sądziłem, że aż tak wielka. Każdego dnia na każdym koncercie dowiaduje się jak ważny jest ten utwór dla innych ludzi. Premiera teledysku do „Przeżyj to sam” odbyła się na koncercie, który graliśmy z Martą na operację dla Jacka Kaczmarskiego. Był tam Lech Wałęsa, Włodzimierz Frasymiuk, Zbigniew Bujak i wielu innych z podziemia „Solidarności”, nigdy nie zapomnę łez wzruszenia Lecha Wałęsy... Teledysk powstał w 2002 roku i jest hołdem „Lombardu” złożonym właśnie tym ludziom. Dzięki nim możemy teraz żyć w wolnym kraju, który 1 maja 2004 roku stal się częścią Unii Europejskiej z czego jestem bardzo dumny.

Czy możesz nam zdradzić Wasze najbliższe plany? Czy przygotowaliście jakieś extra niespodzianki dla swoich wielbicieli ?

- Już od dawna gramy koncerty akustyczne, teraz musimy nagrać taką płytkę. Powstaje też nowa strona. Całą stronę pod względem redakcyjnym opracowuje Marta już od 2 lat . Historia Lombardu jak już wcześniej wspomniałem jest długa i zawiła ale po woli finalizujemy dzieło. Na stronie wiele niespodzianek... Zapraszamy fanów Lombardu, każdy znajdzie tam coś dla siebie www.lombard.pl

Gdybyś miał porównać nasz rynek muzyczny sprzed lat z chwilą obecną to co się zmieniło na plus, a co na minus?

- Rynek lat ’80 był rynkiem młodym i ograniczonym. Ilość zespołów niewielka, mała konkurencja. Dzisiaj każdego dnia trzeba walczyć o swoją kapelę. Ja poświęcam mojemu „Lombardowi” 24 godziny na dobę. Kiedyś chłonne otwarte media dziś zamieniły się w chłodną i wyrachowana machinę produkującą jednorodna papkę muzyczną zwaną „muzyka lekką, łatwą i przyjemną, taką dla ucha przeciętnego Kowalskiego” ... Ale czy Kowalski tego chce??? Sam nie wie bo nie daje mu się alternatywy, możliwości wyboru i poznania... Polski Show Biznes jest nieprzewidywalny, płytki i taki „trandy”. Raz punkowy, innym razem discopolowy, ludowy w końcu hiphopowy... Musimy pracować na to żeby rynek muzyczny w Polsce był zróżnicowany, żeby było miejsce dla każdego stylu muzycznego.

Jakie marzenia chciałbyś jeszcze zrealizować?

- Zagrać wspaniały koncert. Taki dopracowany jak koncerty zachodnich artystów. Mamy już wymyślony cały spektakl, niestety wciąż nie możemy znaleźć kogoś kto chciałby w ten show zainwestować i zrealizować go. Jako pierwsi w Polsce zrobiliśmy grafiki komputerowe i filmy dokumentalne. Wyświetlamy komentarze graficzne do naszych utworów i teledyski, podczas koncertów nazywanych przez nas „Lombard Show” na trzech telebimach. Jesteśmy dumni z tego koncertu, choć wciąż go ulepszamy. Technika i animacja poszła tak do przodu, że rzeczy które zrobiliśmy 3 lata temu są już nieaktualne.

Masz teraz niepowtarzalną okazję polecić naszym czytelnikom nowy krążek Lombardu, który już wkrótce się ukaże. Dlaczego warto sięgnąć po album "Musical"?

- Płyta „Musical” jest niepowtarzalna, niesie w sobie przesłanie. Materiał jest na prawdę ciekawy. Jeśli jesteś osoba wrażliwą, przeżywasz to co dzieje się na świecie, dostrzegasz rzeczy ulotne w życiu, lubisz zaskakującego rocka... Zostań naszym przyjacielem i daj się przenieść w świat widziany oczami zespołu Lombard...

Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia w dalszej pracy artystycznej.

Rozmowę przeprowadził: BoskY

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 10.02.2005  

Nominacje do Fryderyków: Sześć nominacji dla Dąbrowskiej i Polaka...

Walentynki z gwiazadami.

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć