TQ: "Muzyka to jedna z najwyższych form sztuki…"

Ten tekst przeczytasz w ok. 6 minut
TQ: Muzyka to jedna z najwyższych form sztuki…
 fot. mat. prasowe

TQ (właśc. Terrance Quaites) - amerykański piosenkarz R&B. Na swoim koncie ma już osiem solowych albumów.

Święta Bożego Narodzenia coraz bliżej. Wiesz już o co poprosisz Świętego Mikołaja?
Chyba o to, o co proszę każdego roku. Dobre zdrowie, pomyślność i błogosławieństwo.

To także doskonała okazja do podsumowania minionych miesięcy. Rok 2015 jest póki, co łaskawy dla Ciebie?
Bez reklamacji! I tak nikt nie chciałby o tym słuchać… (śmiech)

Znamy Cię, jako utalentowanego artystę. Bez wątpienia też kochasz to, co robisz. Twoim zdaniem muzyka jest formą sztuki?
Pewnie! To kreatywność bez ograniczeń. Mogę tworzyć coś, co porusza inną osobę. Muzyka to jedna z najwyższych form sztuki…

REKLAMA
Judas Priest News

Pablo Picasso mawiał, że sztuka to kłamstwo, które uświadamia nam prawdę. Czego nauczyłeś się o życiu w ciągu lat spędzonych w przemyśle muzycznym?
Że niewiele ma wspólnego ze sztuką. To w 100% biznes. I tylko moja w tym głowa, aby połączyć oba te światy. Większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z takiego stanu rzeczy.

A co z Tobą samym? W swoich utworach często mówisz o potrzebie zmian. Jak bardzo zmieniłeś się, jako artysta od czasu solowego debiutu?
Na 100 różnych sposobów. Jestem dziś dużo dalej. Bycie odpowiedzialnym za inną osobę sprawia, że szybko dorastasz!

Twoja muzyczna kariera trwa nieprzerwanie ponad 20 lat. Tak długi czas sprzyja refleksji. Czy nie myślałeś kiedykolwiek, by porzucić ten zawód, dać sobie spokój z tym wszystkim? Chyba nie musisz już nic udowadniać…
Cóż… Faktycznie nie mam dziś nic do udowodnienia. Masz całkowitą rację. Jestem jednak autorem tekstów. Byłem nim na długo przed tym, jak stałem się „TQ”. Sądzę, że nigdy nie zaprzestanę pisania choćby po to, by inni mogli śpiewać te piosenki.

Jaka jest rola wspomnień w Twojej muzyce? Śpiewasz o ludziach, których znałeś oraz rzeczach, które robiłeś w przeszłości. Pisanie tekstów to dobra terapia?
Tak. Sporo przeszedłem. To fajne, że można o tym mówić i przeżyć raz jeszcze, tym razem z innej perspektywy. Dzięki temu ludzie otrzymują całość w odmienionej formie, najczęściej innej od tego, co sam sobie założyłeś. Dla nich jest to jednak ważny element życia.

Składasz też hołd wielu wybitnym artystom, takim jak Tupac, Eazy-E i Biggie. Czy kiedykolwiek miałeś przyjemność poznać choćby jednego z nich?
Poznałem Eazy’ego i ‘Paca. Nigdy nie spotkałem Biggiego.

17 lat temu byłeś jednym z najpopularniejszych wykonawców, i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie. Przypominam sobie Twoje teledyski w polskiej telewizji muzycznej podobnie, jak słynne “Bye Bye Baby” puszczane przez nasze stacje radiowe. Czy spodziewałeś się wówczas, że Twój pierwszy album – „They Never Saw Me Coming” spotka się z tak gorącym przyjęciem ze strony słuchaczy?
Nigdy. Powiedziano mi, że moja wizja R&B nie ma szans na powodzenie. Nie przejąłem się zbytnio (śmiech). Miałem coś do przekazania, a ludzie na całym świecie wyczuli moje intencje. Bogu dzięki za to!

Sława ma jednak nie jedno oblicze i odnoszę wrażenie, że zdążyłeś już poznać każde z nich. Jak często miewałeś momenty zwątpienia, chwile w których obawiałeś się, że wspomniany sukces przerasta Twoje możliwości?
Zaszło wiele zmian w przemyśle muzycznym wywołanych przez technologię oraz różne sposoby dotarcia do muzyki. Sądzę, że wielu artystów taki stan rzeczy przytłacza i frustruje. Kiedy dopadło to także i mnie, miałem dużo szczęścia, że umiałem się temu oprzeć. Przede wszystkim jestem bowiem tekściarzem. Bez względu na to, jakie urządzenie lub proces zawładną tym światem, ludzie wciąż potrzebować będą piosenek do tego. To się nigdy nie zmieni. I dlatego właśnie je piszę… (śmiech).

Jednym z moich ulubionych utworów z Twojej debiutanckiej płyty jest „Better Days”, który porusza temat utraty bliskiej osoby. Zdaje się, że wiesz o tym nie mało. Wierzysz w życie pozagrobowe?
To chyba wciąż jeden z najlepszych utworów, jakie nagrałem… Tak, wierzę. Gdzieś tam musi być lepiej. Myślę, że istnieje jakaś nagroda za życie, które wiedliśmy… Podobnie, jak kara.

Śpiewasz również o swoim dziadku. Mówisz, że chciałbyś, aby widział Cię teraz. Jak sądzisz, co powiedziałby gdyby faktycznie miał taką możliwość?
O, zabieram go wszędzie ze sobą. Był przystojny i szalenie spokojny. Każdy by go pokochał. Byłby ze mnie dumny…

Innym utworem o jaki chciałbym zapytać jest „Fly”, pochodzący z Twojej trzeciej płyty, zatytułowanej „Listen” (2004). Jest on idealnym przykładem Twojej niebywałej wrażliwości społecznej. Co zainspirowało Cię do nagrania tej piosenki?
Zawsze byłem ambitny. I nigdy nie chciałem, by mnie zaszufladkowano. Nawet w tym wieku jestem dziki, jak ptak. Na tym świecie nie brak kajdan, które trzeba zrzucić. Ja zrzucam je po dziś dzień.

Mówisz w nim o świecie, który nas otacza oraz o tym, co zrobiłbyś aby uczynić go lepszym. Gdybyś faktycznie posiadł taką moc, w jaki sposób odmieniłbyś rzeczywistość w której dziś żyjemy?
Dałbym ludziom szansę, by wskazali swego lidera. I to bez udziału pieniądza. Każdy kraj potrzebuje uczciwych, transparentnych wyborów organizowanych dla ludzi i przez ludzi. Lobbing, różne pakty i tym podobne rzeczy rozpieprzają ten świat. Większość z nas pragnie dobra dla całej ludzkości. Jeśli damy im PRAWDZIWE prawo oraz wolność wyboru, wówczas wybiorą kogoś, kto podziela ich poglądy.

Twój ostatni album miał swoją premierę dwa lata temu. Jego tytuł brzmiał „Legendary”. Jak długo pracowałeś nad jego powstaniem?
To zajęło jakieś 8 miesięcy. Tak sądzę.

Czy spełnił on Twoje oczekiwania?
Naturalnie, jako artysta chcesz, aby twój projekt był odkryciem większym niż wynalezienie krojonego chleba (śmiech). A ten takim nie był… Ale pozostało mi jeszcze jakieś 20 innych, więc raczej nie będę narzekał…

Co dalej? Jakie są Twoje przyszłe plany?
Poprowadzę show w telewizji, zatytułowane „Brothers”. Czekajcie cierpliwie!

Największe cele na Nowy Rok?
Chciałbym wyruszyć w trasę… I odwiedzić Europę.

Podobała Ci się nasza rozmowa?
No jasne! Dzięki!

A gdybyś miał przeprowadzić wywiad z samym sobą, jak brzmiałoby jedno z Twoich pytań?
Hmmm… To było najtrudniejsze pytanie na świecie!

Rozmawiał: Kamil Mroziński.

author

Kamil Mroziński

 19.11.2015   fot. mat. prasowe
  • Słowa kluczowe
  • #TQ

42 Festiwal Barbórkowy Chórów Akademickich

Już jutro pierwsza edycja Hip Hop Festivalu we Wrocławiu!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć