Anita Lipnicka: ''Muzyka jest dla mnie spełnieniem...''

Ten tekst przeczytasz w ok. 8 minut

Obecnie zakończył się pierwszy etap prac nad materiałem na nową wspólną płytę Twoją i Johna Portera. Czy mogłabyś zdradzić naszym czytelnikom kilka szczegółów na temat nowego albumu. Czym chcecie zaskoczyć fanów i czym ten krążek będzie się różnił od poprzedniego?

Obecnie jesteśmy na etapie miksowania materiału, wszystkie piosenki zostały już zarejestrowane. Tym razem zdecydowaliśmy się nagrywać pod okiem amerykańskiego producenta Chrisa Eckmana, z udziałem międzynarodowego zestawu muzyków. Wszystkich zainteresowanych odsyłam na naszą stronę, gdzie szczegółowo opisujemy sytuację. Nowa płyta będzie naturalną kontynuacją pierwszej, chociaż siłą rzeczy, nieco inną w charakterze, bo my dziś jesteśmy inni niż kilka lat temu. Jesteśmy w innych nastrojach, na innym etapie wspólnego życia, mamy inne fascynacje muzyczne – i to wszystko w jakiś sposób odbija się na twórczości. Kiedy nagrywaliśmy „Nieprzyzwoite piosenki”, nie kierowaliśmy się gustami publiczności, ani ówczesnymi trendami w muzyce. Robiliśmy po prostu to, co nam dawało spełnienie i satysfakcję. I podobnie jest tym razem. Nie mamy zamiaru nikogo niczym zaskakiwać. Jeśli już, chcemy co najwyżej zaskoczyć samych siebie, postawić kolejny krok do przodu, czegoś nowego się nauczyć w procesie twórczej pracy. Jeśli album spodoba się innym, to super. Ale nie możemy tego przewidzieć, a tym bardziej z premedytacją zaplanować. Dlatego znowu po prostu robimy swoje.

REKLAMA
Tool News



Pozwolisz, że jeszcze pozostaniemy przy temacie nowej płyty. Zapewne wielu fanów zadaje sobie pytanie, dlaczego postanowiłaś kontynuować wspólny projekt z Johnem, a nie zdecydowałaś się na wydanie swojej solowej płyty. O tym, że współpraca pomiędzy Wami układa się bardzo dobrze – szeroko rozpisują się media. Ale czy nie jest też trochę tak, że po sukcesie jaki odniósł krążek „Nieprzyzwoite piosenki” chciałaś iść za ciosem?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta – pracujemy razem, bo nam tak dobrze. I będziemy nagrywać wspólnie dokąd nam się ta formuła nie znudzi. Na dzień dzisiejszy zmiana opcji nie wchodzi w grę. Wiem, że może trudno w to uwierzyć, ale sukces poprzedniego projektu nie ma tu nic do rzeczy. Ja, gdybym myślała kategoriami robienia czegokolwiek „pod publiczkę”, to bym sobie nagrała płytę z Varius Manx, a nie z Johnem Porterem. Trzy lata temu, kiedy nawiązaliśmy współpracę, nikt nam nie wróżył powodzenia. A my nikogo nie słuchaliśmy. Teraz też nie wiele nas obchodzi, co mówią ludzie. To ich problem. My jesteśmy wolni!

Na waszej stronie internetowej czytamy, że w czerwcu będą trwały prace nad miksowaniem materiału. Kiedy więc możemy się spodziewać albumu w sklepach?

Płyta ukaże się w sklepach wczesną jesienią. Możliwe że już w sierpniu będzie można usłyszeć w radio pierwszy singiel.

Teraz pozwolisz, że trochę powspominamy te lepsze i gorsze czasy w Twojej karierze. Wiem, że artyści uciekają od podsumowań ale chciałbym Cię namówić na krótką podróż w czasie. Gdybyś mogłaś w kilku słowach podsumować swoje dotychczasowe dokonania, co byś wpisała po stronie sukcesów, a co po stronie porażek?

W sensie komercyjnym nie muszę tu niczego odkrywać – wszyscy wiedzą które z moich płyt sprzedały się lepiej a które gorzej. Ale ja patrzę na to z zupełnie innej perspektywy. Nie mierzę swoich sukcesów ilością sprzedanych egzemplarzy. Dla mnie liczy się droga, wszystko co dzieje się po drodze – zarówno dobre i złe rzeczy – są jej etapami. Dlatego nie rozpamiętuję powodzeń i niepowodzeń publicznych. Staram się podążać za intuicją i słuchać głosu wewnętrznego. Nie obchodzi mnie jak to wygląda z zewnątrz. Po prostu idę sobie dalej i z wielką ciekawością przyglądam się życiu. To, że w oczach świata zewnętrznego raz spadam, raz się podnoszę, jest tylko pozornym odzwierciedleniem moich poczynań i nauczyłam się rozróżniać sferę prywatności od mojej publicznej egzystencji.

Jeszcze trochę wspomnień. Zapewne wielokrotnie odpowiadałaś na pytania dotyczące Twojego rozstania z Varius Manx, więc ja już nie będę Cię zamęczał na ten temat. Chciałbym jednak zapytać, czy nie czujesz na sobie czegoś w rodzaju „balastu z przeszłości”, że ten wielki sukces jaki odniosłaś z Variusami się za Tobą ciągnie i nie ma co ukrywać jest poprzeczką zawieszoną bardzo wysoko. Czy to nie utrudnia trochę pracy nad nowymi pomysłami ?

To, co przydarzyło mi się z zespołem Varius Manx było wspaniałe i dobre. Jednak życie nie stoi w miejscu i wszystko ulega ciągłym przemianom. Na dzień dzisiejszy cały etap tamtej działalności jest dla mnie dawno zamknięty i nie jest absolutnie żadnym odniesieniem do moich obecnych działań. Nie czuję z tego tytułu obciążenia. Teraz mam o 10 lat więcej i robię inną muzykę. To wydaje mi się bardziej naturalne niż śpiewanie dla dzieciaków i bycie obrzucaną misiami w trakcie koncertów, jak to miało miejsce za czasów Variusów. Nie ma nic dziwnego w tym, że artysta się rozwija. Gorzej jeśli za wszelką cenę chce pozostać w tym samym miejscu i podtrzymać sukces na „sztucznym oddychaniu”. W tym nie czułabym się wiarygodna. Jestem szczęśliwa tu, gdzie jestem.

Od kilku lat współpracujesz z najlepszymi muzykami, producentami, nagrywasz w dobrych zagranicznych studiach nagraniowych. Czy to oznacza, że w Polsce nie można nagrywać na „światowym poziomie” ?

To nie tak. Po pierwsze moja przygoda z nagraniami za granicą zaczęła się z chwilą, kiedy podpisałam umowę z Wiktorem Kubiakiem, po odejściu z Varius Manx. Ponieważ w tamtym czasie Wiktor mieszkał w Londynie, wyemigrowałam okresowo do Anglii. W ten sposób łatwiej nam było działać. Doszło do paradoksalnej sytuacji, ż to właśnie w Londynie miałam w końcu więcej znajomości muzycznych i ludzi z którymi mi się dobrze współpracowało, niż w Polsce. Po dwóch płytach nagranych tam, trzecią solową zarejestrowałam tutaj, w kraju. I wtedy okazało się, że jestem trochę jednak „rozpuszczona” warunkami pracy za granicą. Tam jest inna „kultura pracy”. Nie ma spóźnialstwa, każdy szanuje swój czas i czas innych, każdy zna swoje miejsce i podchodzi do swoich zadań z pełnym zaangażowaniem. Tutaj jeszcze jest trochę inaczej. Często marnuje się godziny w studio na szukanie dźwięków, brzmień, wszystko się rozłazi, bo ludzie wchodzą do studia nie przygotowani. Chociaż to się powoli zmienia. Innym powodem dla którego teraz nagrywam poza Polską jest zwykła chęć kolaboracji z ludźmi z różnych stron świata. Fascynuje mnie poznawanie różnych kultur, sposobów grania, odmiennych wizji muzycznych. Najbardziej zależy mi, żeby się w życiu rozwijać, pokonywać własne kompleksy, nabierać doświadczenia. No i realizować własne marzenia.

Bez wątpienia należysz do artystów, którzy z boku mogą ocenić nasz polski rynek muzyczny. To pytanie poniekąd wiąże się trochę z poprzednim. Nie jest tajemnicą, że nasze krajowe produkcje pozostała o kilka kroków z tyłu za zachodem. Jak myślisz, czy jest szansa, że nasz rynek wreszcie dogoni zachód, czy Twoim zdaniem jest to raczej niemożliwe?

Myślę, że nie brak u nas talentów. Problem tkwi w zapleczu tak zwanego Showbiznesu. Mamy w studiach super sprzęt, ale nie ma komu go obsługiwać. Brak producentów muzycznych z prawdziwego zdarzenia jest tu głównym mankamentem. Działanie Firm fonograficznych również pozostawia wiele do życzenia. Wielkie kompanie muzyczne używają naszego kraju jako nowego rynku do promocji zachodnich artystów. Coraz więcej zachodnich zespołów przyjeżdża do nas z koncertami. Tymczasem nie ma wymiany zwrotnej. Nikt nie promuje nas za granicą. Ciągle jakby tkwimy za niewidzialną żelazną kurtyną. I to jest wielka przeszkoda. Polscy menadżerowie nie nawiązują zagranicznych kontaktów, nie wiedzą jak się do tego zabrać. Często nie mówią po angielsku. No i ogólnie myślę, że my Polacy mamy ciągle wiele kompleksów. Pewne rzeczy wydają nam się nieosiągalne, nie możliwe do realizacji. Co jest nie prawdą, to tylko blokady w głowie. Ale wierzę w nowe pokolenie. To wszystko z czasem się zmieni.

Teraz przyszedł czas na pytanie, które zadaję wszystkim gwiazdom, z którymi mam zaszczyt rozmawiać. Czym jest dla Ciebie muzyka ?

Spełnieniem. Możliwością wyrażania siebie. Dowodem mojej egzystencji. Istnieję poprzez moją twórczość. Nie wyobrażam sobie żyć bez muzyki.

Przeglądając rozkład koncertów, można powiedzieć, że wakacje spędzisz niezwykle pracowicie. Czy znajdziesz zatem czas przynajmniej na krótki letni wypoczynek ?

Na pewno tak. Chociaż na razie nie mamy sprecyzowanych planów.

Porozmawiamy teraz trochę o Anicie Lipnickiej, której Twoi fani nie znają, o której nie rozpisują się gazety. Kariera, a co za tym idzie dążenie do sukcesu z pewnością ma wpływ na Twoje codzienne życie. Więc pozwolisz, że zadam to pytanie – może trochę prywatne – ale myślę, że niezwykle ciekawe. Czy mogłabyś nam opisać, jak wygląda jeden dzień z życia Anity Lipnickiej ? Jak sobie radzisz w godzeniu spraw zawodowych z prywatnymi ?

Każdy dzień jest inny. Dziś na przykład wyjeżdżamy do Ljubljany kończyć płytę. Spieszę się na samolot, więc na tym muszę skończyć naszą rozmowę. Życz nam powodzenia.

Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia w dalszej pracy artystycznej i kolejnych sukcesów.

Rozmowę przeprowadził BoskY

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 10.06.2005  

Dziś rusza festiwal w Opolu

Czerwcowa edycja Warsaw Blues Night

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć