'...Tworzę muzykę taką jaką lubię. Jestem artystką niezależną...''

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut

Rozmowa z Gosią Andrzejewicz

W listopadzie, do sklepów trafił Twój najnowszy album zatytułowany „Lustro”. Czym on się różni od poprzedniego?

Płyta „Lustro” jest przede wszystkim bardziej dojrzała, zarówno w sferze muzycznej jak i tekstowej. Jest bardzo różnorodna, poruszająca wiele problemów, takich jak np. aborcja w utworze: „Ty decyduj” , problem emigracji z kraju wielu młodych zdolnych ludzi, w kontrowersyjnym utworze „Zło”, czy temat rozwodów. Album jest zróżnicowany muzycznie od klimatów klubowych poprzez hip-hop, pop, a kończąc na ostrym hardcorowym brzmieniu.

REKLAMA
Tool News

Gosia Andrzejewicz
fot. Sebastian Ćwik

Zapewne moment podpisania kontraktu z wydawnictwem MyMusic, było momentem przełomowym w Twojej karierze. Pamiętam nasz poprzedni wywiad, kiedy to chyba jako pierwszy serwis muzyczny przedstawiliśmy postać Gosi Andrzejewicz, ale od tego czasu wszystko się zmieniło. Jak Ci się układa współpraca z wydawnictwem?

O tak, podpisanie kontraktu z MyMusic było przełomowym momentem w mojej karierze. Dzięki temu otworzyły się dla mnie wszystkie drzwi, jeżeli chodzi o media. Nagle wszystkie rozgłośnie zaczęły grać moje utwory, dzięki czemu stałam się osobą popularną. Współpraca z wydawnictwem układa się doskonale, między innymi dlatego, że cały czas jestem artystką niezależną, tworzę muzykę taką jaką lubię, bez żadnych nakazów ze strony menagerów. Podobnie było w przypadku mojego debiutanckiego krążka, który wydałam własnym sumptem. Szef wytwórni Remik jest wspaniałym człowiekiem, który daje niezwykłą swobodę nie tylko mnie, ale i wszystkim artystom. To bardzo ważne, kiedy artysta może być w pełni sobą. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie nadal układała się tak wspaniale, jak do tej pory, gdyż nie znam lepszego managera od Remika w Polsce.

Właśnie kilka dni temu w MyMusic znalazły się kolejne wokalistki takie jak Sara May czy Gosia Da Luxe. Nie czujesz oddechu konkurencji na plecach?

Nie. Dziewczyny tworzą zupełnie inny rodzaj muzyki. Trzymam za nie kciuki, gdyż uważam, że każdy powinien mieć szansę zabłysnąć. Ja taką szansę otrzymałam rok temu od Remika, który obdarzył mnie kredytem zaufania, teraz taką szansę dostały kolejne artystki. Moim zdaniem każdy dobry artysta, znajdzie swoje miejsce na rynku.

Grono Twoich fanów stale się powiększa. Wiele osób podkreśla Twój świetny kontakt z fanami. Nie wydaje Ci się to trochę dziwne, że to co powinno być normą, że artysta powinien nie zapominać o swoich fanach, chociażby dlatego, że dzięki tym fanom jest zauważalny, jest uznawane za coś wyjątkowego albo wręcz jako niezły chwyt marketingowy.

Powiem szczerze, bardzo mnie to dziwi. Jestem chyba pierwszą artystką, która ma udostępniony specjalny numer Gadu-Gadu dla fanów, pisze z fanami, spotyka się z nimi. Jak miałeś okazję zobaczyć podczas koncertu, wyciągam chętne osoby z tłumu, którym daję szansę wspólnego zaśpiewania moich piosenek, staram się nawiązać jak najbliższy kontakt z moim odbiorcą. Ja osobiście nie znam polskiego wykonawcy, który by taką szansę dawał poszczególnym osobom z publiczności, zupełnie nie wiem dlaczego, być może się boją albo śpiewają z playbacku. W każdym bądź razie, staram się by podczas koncertu moje piosenki stawały się ich piosenkami. To naprawdę wspaniałe uczucie, a zarazem świetne doświadczenie. Obserwuję ludzi,zbieram informacje jakie piosenki czy poruszane w nich tematy do nich najlepiej trafiają, w jakim kierunku powinnam zmierzać. To bardzo cenne spostrzeżenia.

Powróćmy jednak do tematu samej muzyki. Kogo udało Ci się namówić do wspólnej pracy nad albumem i jak przebiegały prace nad płytą?

Przede wszystkim stale współpracuję z moimi producentami: Arturem „St0ne’m” Kamińskim, jego bratem Adamem oraz Goffredo Orlandi. Udało mi się do współpracy zaprosić również Donia i Libera oraz młodziutkiego Sznaju, który wygrał specjalny konkurs „Zaśpiewaj z Gosią”.

Krążek promuje utwór „Trochę ciepła”. Dlaczego właśnie ten numer został wybrany na singla?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. W tym utworze zakochał się Remik niemal od samego początku, kiedy usłyszał ten utwór jeszcze w formie nieskończonego dema. Kawałek był wówczas zupełnie źle zaśpiewany, źle nagrany. Gdy ten numer usłyszał powiedział, że to najlepsza piosenka jaką słyszał i jaką wyda jego firma. Już niezależnie od tego, co podrzucałam mu do przesłuchania później, „Trochę ciepła” było jego absolutnym numerem jeden.

Czy możesz nam zdradzić, który utwór będzie kolejnym singlem promującym płytę? Być może dasz się namówić, tak jak np. zespół Wilki, by to fani a zarazem Czytelnicy serwisu NetFan.pl w specjalnej ankiecie wybrali piosenkę na kolejnego singla?

Osobiście bardzo bym chciała, by kolejnym singlem promującym album był utwór „Latino”. Między innymi dlatego, że w tym utworze prezentuję swoje zupełnie nowe muzyczne oblicze. W tym kawałku śpiewam w kilku językach: angielskim, włoskim, hiszpańskim. Piosenka jest utrzymana w tanecznych klimatach, gdyż jestem osobą, która uwielbia tańczyć. Mam nadzieję, że fani pokochają ten utwór, że będą się przy nim doskonale bawili. Tym razem chcę ich oderwać od przemyśleń nad sensem życia, sensem związku – chcę ich porwać do tańca, szaleństwa i zabawy.

Wydaniu albumu towarzyszyła nieźle zorganizowana akcja promocyjna, dotycząca np. okładki płyty – dzięki specjalnemu konkursowi, który cieszył się ogromną popularnością. W końcu na okładce może zobaczyć się każdy, dzięki specjalnej folii imitującej lustro. Skąd wziął się pomysł, by na okładce nie lansować Twojego wizerunku?

Całą moją płytę zadedykowałam moim ukochanym fanom. Bardzo chciałam, by czuli, że ten album jest ich częścią, by się odnaleźli w nim. Nie tylko poprzez moją muzykę czy teksty, ale również na okładce, na której każdy z nich może się zobaczyć. Na sam pomysł umieszczenia na okładce albumu lustra, wpadł Remik.

Od momentu, kiedy stałaś się wszechobecna w mediach, a dzięki czemu rozpoznawalna, z pewnością zmieniło się Twoje życie.

Uwielbiam rozdawać autografy, jak widziałeś zresztą po koncercie (przyp. red. śmiech).Jeśli natomiast gdzieś się spieszę, mam prostą metodę na nierozpoznawalność: np. w sklepie staram się nie wyróżniać z tłumu, staram się ubierać, zachowywać tak jak wszyscy. Tym sposobem nikt mnie nie zaczepia.

Nie, nie, nie moi informatorzy donieśli mi, że pewnego razu w jednym z marketów długo rozdawałaś autografy (przyp. red. śmiech)

Ach tak, to było wtedy, kiedy zatrzymałam się w markecie po jakimś występie, troszeczkę się odróżniałam od innych. Wtedy miało miejsce istne szaleństwo, napotkane fanki nie miały ze sobą kartek i wykupiły chyba wszystkie zeszyty, jakie w tym sklepie były, także market się przy okazji wzbogacił. To było naprawdę ciekawe wydarzenie (przyp. red. śmiech)

Nie wiem czy moje informacje są aktualne, ale podobno jeszcze studiujesz. Jak udaje Ci się godzić karierę ze studiami?

W tej kwestii troszeczkę się zmieniło, obecnie jestem na urlopie dziekańskim, aczkolwiek od czasu do czasu pojawiam się na uczelni by zaliczyć niektóre przedmioty. Już niedługo moja edukacja rozpocznie się na nowo, gdyż przede mną ostatni trzeci rok studiów. Mam nadzieję, że uda mi się to w miarę bezboleśnie pogodzić z karierą. Mam w miarę ustabilizowany grafik – koncerty w weekendy, a szkołę w tygodniu.

Na brak ofert koncertowych nie możesz w ostatnim czasie narzekać. Zresztą, jeszcze raz powołam się na naszą pierwszą rozmowę, kiedy mówiłaś, że marzysz o trasie koncertowej. To marzenie się chyba spełniło?

Uwielbiam koncerty i kocham śpiewać. Podczas występów nie odczuwam tremy, śpiewam na żywo, kocham kontakt z publicznością. Jedynym minusem koncertowania są podróże, niewygodnym samochodem, który mam. Auto jest bardzo ciasne, w prawy bok wbija mi się „klawisz” St0ne’a, z lewej strony jestem ściśnięta, także jest ciężko.

Pozwolisz, że zadam Ci teraz pytanie z serii pytań prywatnych. Podobno zmieniłaś nazwisko z Andrzejczuk na Andrzejewicz i wiąże się z tym jakaś ciekawa historia. Czy mogłabyś o niej opowiedzieć?

Rzeczywiście kiedyś nazywałam się Andrzejczuk, obecnie nazywam się Andrzejewicz, a jest to związane z poszukiwaniem moich korzeni. Mój tata odkrył, że mój pradziadek idąc do wojska carskiego nazywał się Andrzejewicz. W wojsku zmienili mu nazwisko na Andrzejczuk, by stał się bardziej rosyjski. Z takim też nazwiskiem wyszedł z wojska, a później nie postarał się by powrócić do poprzedniego nazwiska. Tak też od tego pokolenia cała moja rodzina nosiła nazwisko Andrzejczuk. Tata odkrywając tą prawdę postanowił, że cała rodzinna powinna powrócić do poprzedniego nazwiska, noszonego przez wcześniejsze pokolenia. Poza tym, zawsze chciałam by moja muzyka była prawdziwa, a z fałszywym nazwiskiem czułabym się źle, dlatego postanowiłam je zmienić.

Czyli tym sposobem zdementowaliśmy plotki, jakoby zmiana nazwiska wiązała się z zabiegiem medialnym

Z żadnym zabiegiem medialnym jak to powiedziałeś nie miało to nic wspólnego, a prasa kolorowa pisze sporo kłamstw. Ostatnio np. wyczytałam, że jestem w ciąży z Maćkiem Zakościelnym (przyp. red. śmiech)

Przyznam, że zdziwił mnie brak Twojego nazwiska, na liście artystów, którzy chcieliby wystąpić na Festiwalu Piosenki Eurowizji. Rok temu reprezentowałaś Białoruś, dwa lata temu występowałaś gościnnie z grupą Ivan i Delfin. Wydawałabyś się idealnym kandydatem, by w tym roku ubiegać się o reprezentowanie Polski. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

Eurowizja była mi potrzebna dwa lata temu i rok temu, kiedy to chciałam zwrócić na siebie uwagę. Jest to wspaniała forma występu głównie dla debiutantów. Obecnie, mam zapewnioną taką promocję, że nie potrzebuję już konkursu Eurowizji do pokazania publiczności mojej muzyki.

Wywiad ten przeprowadzamy w zaprzyjaźnionym klubie ONYX w Tarnowskich Górach, gdzie przed chwilą wystąpiłaś. Jak podoba Ci się to miejsce i przede wszystkim publiczność?

Przyznam szczerze, że bardzo obawiałam się dzisiejszego występu. Podobno obowiązuje taka niepisana zasada wśród artystów, że nie gra się w pobliżu miasta, z którego się pochodzi. Z tego względu, że często jest dużo zazdrości czy nienawiści od osób, z którymi się wspólnie wychowywało. Bałam się, że spotka mnie tutaj chłodne przyjęcie. Na szczęście, te obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, gdyż był to chyba jeden z moich najlepszych koncertów. Atmosfera była miła, spotkałam się z ogromną życzliwością. Jeżeli chodzi o klub, bardzo podoba mi się tu klimat.

Czy czujesz się gwiazdą?

Czuję się przede wszystkim osobą rozpoznawalną. Natomiast termin gwiazda, kojarzy mi się z osobą bardzo zadufaną w sobie, niedostępną i nie szanującą fanów. Nie posiadam atrybutów aroganckiej gwiazdy, a poza tym gwiazdy jeżdżą Mercedesami, a ja podróżuję starym samochodem. (przyp red. śmiech). Czuję się artystką.

Czego Ci życzyć?

Zdrowia, powiększającej się grupy fanów, dobrych piosenek oraz mnóstwo koncertów.

Tego w imieniu swoim i wszystkich Czytelników serwisu NetFan.pl, gorąco Ci życzę. Dziękuję za rozmowę.

Rozmowę przeprowadził BoskY

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 24.01.2007  

Koncert Schillera odwołany!

Elvis żyje ! DVD "Elvis Lives: The 25th Anniversary Concert"

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć