'Muzyka jest życiem, miłością, pracą, sposobem na realizacje swoich pomysłów...

Ten tekst przeczytasz w ok. 12 minut

Rozmowa z grupą Jeden Osiem L

20 kwietnia ukazał się Wasz nowy album zatytułowany „Nowy Folder”. Już sam tytuł sugeruje, nowy rozdział w Waszej karierze. Czym więc różni się ten nowy krążek od poprzednich?

Na początku roku 2006 zespół zawiesił działalność i przez okres kilku miesięcy nie istniał. Każdy z nas zaczął wyznaczać sobie nowe cele muzyczne. Zaczęliśmy myśleć o solowych projektach, do momentu, gdy prawie wszyscy zeszliśmy się ponownie i stwierdziliśmy, że czas zacząć od nowa. Nie mieliśmy na myśli zrywania z przeszłością, dzięki której Jeden Osiem L ujrzało światło dzienne, ale o opróżnieniu głów z tego, co nas podzieliło i skupieniu się na tym, co nas łączy, czyli na miłości do muzyki. To pierwszy powód nadania takiego tytułu płycie. Na nowo zaczęliśmy również podchodzić do produkcji. Przez 9 lat istnienia zespołu nauczyliśmy się sporo i sporo też zainwestowaliśmy siebie- mam tu na myśli m.in. studio. Żywe instrumenty, chórki czy gościnne udziały zaprzyjaźnionych artystów To wszystko można usłyszeć na nowym krążku. Trzecim powodem nadania takiego tytułu tej płycie jest nasze życie prywatne, w którym również wiele się pozmieniało. Wkroczyliśmy w nowy etap życia, dorosłość w pełnym znaczeniu tego słowa.

REKLAMA
Tool News

"Nowy folder" zawiera materiał muzycznie bardziej dopracowany od waszych poprzednich produkcji - co zresztą sami podkreślacie w wywiadach. W jakim kierunku w przyszłości będzie zmierzała Wasza muzyka?

Nie zakładamy sobie kierunku, w którym ma zmierzać nasza muzyka. Pomysły rodzą się na bieżąco podczas pracy w studio i chcielibyśmy, aby tak pozostało. Zakładanie z góry kształtu nowej produkcji mogłoby nas w pewien sposób ograniczyć, bo wtedy automatycznie odrzucalibyśmy pomysły, które nie pasują do konwencji nie dając im szans na rozwinięcie.

Jaki utwór uważacie za najbardziej udany na nowej płycie?

Naszym zdaniem wszystkie są udane, inaczej nie znalazłyby się na tym krążku. Każdy numer jest inny i pasuje do innej sytuacji, pory dnia, nastroju. Jeżeli jadę samochodem- najlepszym i najbardziej udanym jest „Diler” czy „Kręć mnie”, ale sytuacja zmienia się kiedy jestem już w domu i np. luzuję się po całym dniu pracy, wtedy pasują mi inne tytuły. Nie ma lepszych i gorszych, bo punkt widzenia zmienia się zależnie od punktu siedzenia.

Odejdźmy na chwilę od kwestii "Nowego Folderu" i pozwólcie, że zapytam was o to jak postrzegacie tworzoną przez siebie muzykę? Czy uważacie, że można zakwalifikować was jako grupę stricte hip hopową czy też lubicie gdy określa się waszą twórczość jako wykraczającą poza ramy tej muzyki?

Nie jesteśmy grupą stricte hiphopową, ale na pewno nasze produkcje zawierają wiele elementów tego gatunku. Wielokrotnie już powtarzaliśmy, że nie robimy hip hopu, tylko staramy się robić muzykę tak jak czujemy i potrafimy najlepiej. Określanie naszej muzyki jako wykraczającą poza ramy gatunku hiphop nie jest kwestią lubienia czy nielubienia to po prostu fakt. Jeśli ktoś słucha „Kiku chwil” i myśli że to hiphop to nie ma pojęcia o muzyce. Z drugiej strony jednak, jeśli ktoś słucha „Dilera” i mówi, że to nie hiphop, to jest po prostu głuchy.

Co powiedzielibyście wszystkim tym, którzy twierdzą że styl Jeden Osiem L jest zbyt "miękki" w porównaniu z panującym powszechnie obrazem raperów, jako ludzi rymujących o trudach życia codziennego i pomijających obecną w waszych utworach tematykę miłosną?

Nic nie wiedzą o życiu i nic nie wiedzą o klasyce. Miłość jest elementem życia każdego z nas, a w hiphopie pojawia się od zawsze. Potrafi nas napędzać do działania, ale potrafi też zabijać, dlatego jest wiele powodów żeby o niej pisać. Jeśli ktoś określa Jeden Osiem L jako zespół rymujący o miłości to tak naprawdę nie słyszał naszej żadnej płyty. Na naszym koncie znajduje się kilkadziesiąt utworów i ten temat pojawia się zaledwie w 3 numerach, z których tylko jeden był singlem, więc określanie nas mianem zespołu rymującego o miłości jest nie na miejscu. Mówię tu o miłości do kobiety, bo oczywiście temat miłości do rodziny, życia, muzyki, ojczyzny pojawia się u nas dosyć często. Poza tym powszechnie panujący obraz raperów w Polsce wcale nas nie kręci, a raczej zniechęca do całej tej kultury. Nie ma sensu udawać kogoś, kim się nie jest.

Jak z perspektywy czasu wspominacie okres, gdy byliście jedynie nowym i nieznanym szerszej publiczności zespołem? Czy droga do tzw. "sławy" była dla was trudna?

Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Przede wszystkim, w tamtym okresie nie wiedzieliśmy nic, mieliśmy głowy pełne pomysłów, stary komputer i koncerty, na których graliśmy jako suporty przed np. Rychem Peją, Fenomenem Tede, Wzgórzem i wielu innych wykonawcach, na których wtedy patrzyliśmy jak na gwiazdy, kogoś lepszego od nas. Byliśmy jednym z wielu undergroundowych składów z naszego miasta. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy jadąc na koncert, gdzieś daleko od domu, ludzie znali nasz materiał. Dla chłopaków z małego miasta, z ulicy Lotników to, że np. w Białymstoku czy Toruniu ludzie rymują razem z nami tekst DTXa. czy śpiewają „Jak zapomnieć”, to było coś. Nikt nie wie jak wyglądasz, nie masz legalnej płyty, teledysków, a ludzie znają twoje numery i trzymają ręce w górze przez cały koncert. Z naszym materiałem trafiliśmy w końcu do Poznania. Tam zagraliśmy koncert i zostaliśmy zauważeni przez UMC, które niedługo później wydało naszą legalną płytę. „Wideoteka” była tak naprawdę nielegalem, do którego jeszcze raz wbiliśmy wokale i puściliśmy w Polskę. Do tego momentu wszystko było proste, bo nikomu z nas nawet przez myśl nie przeszło to, że ten materiał pójdzie tak szeroko. Dalej zaczęły się schody. Musieliśmy jakoś pogodzić szkoły, prace z koncertami, wywiadami i tym wszystkim, co wiąże się z byciem zespołem mainsteamowym. Pojawiła się sprawa zapożyczonych sampli, którą musieliśmy uregulować, no i oczywiście hejting który jest nieodłącznym elementem osiągania sukcesu w naszym kraju. Hejting podjudzany przez niektórych artystów hiphopowych co nie jest niczym dziwnym bo każdy by się wkur… kiedy jakiś nieznany ktoś nagle odbiera ci pozycię, jest go więcej w mediach, gra więcej koncertów. Zaczęły pojawiać się różnego rodzaju zarzuty, że hiphop nie może być w różnych mediach, że komercja, że słabe bity. Tylko, że nikt nie rozumiał, że od początku robiliśmy swoje, graliśmy swój materiał zawsze na żywo nigdy się nie sprzedaliśmy, odrzucaliśmy wiele propozycji reklamowych czy iwentowych za grube pieniądze po to tylko, żeby być w porządku z samym sobą, a co do produkcji to wszyscy zapomnieli, że płyta „Wideoteka” to tak naprawde domowe nagrywki i po prostu lepiej tego w takich warunkach nie można było zrobić. Teraz jest inaczej. Wiemy więcej o muzyce, o showbiznesie. Jesteśmy starsi i mniej się tym wszystkim przejmujemy. Robimy swoje i czas pokaże co będzie dalej.

Do udziału w nagraniach nowego materiału, zaprosiliście między innymi takich wykonawców jak: Nowator, Ruszkoś czy Joanna Bicz. Co zdecydowało, że postawiliście właśnie na tych artystów?

Asia i Ruszkoś znaleźli się na tej płycie przede wszystkim, dlatego że to, co robią, robią bardzo dobrze. Asia jest świetną wokalistką, a Ruszkoś pisze bardzo dobre teksty i ma dobry flow. Naszym zdaniem tacy ludzie powinni mieć możliwość zaprezentowania się szerszej publiczności. Dodatkowo są naszymi przyjaciółmi, tak jak Nowator, i to, co wnieśli na ta płytę było szczere nie poparte żadnymi sumami czy innego rodzaju gradientami. Tylko przyjaźń i muzyka.

Na najnowszym albumie nie zabrakło także licznych odniesień do innych stylów muzycznych, np. do muzyki funk i reggae. Czyj to był pomysł? A może wszyscy razem uznaliście, że taka różnorodność muzyczna może pozytywnie wpłynąć na wasz nowy materiał?

Nigdy nie zakładamy sobie kształtu płyty tuż na początku prac nad nią. To, że na tym krążku jest sporo odniesień do innych gatunków muzycznych, to w dużej mierze przypadek. Bardzo lubimy eksperymentować z muzyką, więc nie zamykaliśmy się na inne style. W wielu numerach aranżacje zmieniały się kilkakrotnie. A każdej zmianie aranżu prawie zawsze towarzyszyła zmiana stylu. Zmian dokonywaliśmy z różnych powodów- głownie z niepełnego zadowolenia Tofsona, który w takich przypadkach z reguły kasował całą sesję, zamykał się na noc w studio i zaczynał prace od nowa. W rezultacie płyta jest różnorodna, świeża, zaskakująca i to, co nas najbardziej cieszy- nie jest nudna.

Singlem promującym "Nowy Folder" jest utwór "Kilka Chwil", z gościnnym udziałem wspomnianej wcześniej Joanny Bicz. Kawałek już od kilku tygodni, można usłyszeć w rozgłośniach radiowych. Czy waszym zdaniem ma on szansę powtórzyć sukces utworu „Jak zapomnieć” ?

Nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie. Wydaliśmy po prostu kolejny singiel i teraz wszystko w rękach słuchaczy. Przy wyborze singla zawsze pojawia się problem tym większy im bardziej zróżnicowana jest płyta. Staramy się zawsze wybierać to, co naszym zdaniem jest najlepsze. Podpytujemy przyjaciół i bliskich, ale wszystko jest tak naprawdę loterią.

"Jeden Osiem L to nie hip hop, lecz komercja" - czy waszym zdaniem takie twierdzenie jest dla was krzywdzące?

Jest wielka różnica między sprzedawaniem swojego materiału a robieniem materiału na sprzedaż. Pamiętam dzień gdy nasza poprzednia wytwórnia Universal przyniosła nam do studia hita z publishingu. Doskonale wiedzieliśmy, że to strzał w 10, taki skok na kasę. Piękny numer o miłości i do tego po angielsku wytwórnia była zachwycona my wręcz przeciwnie. Gdybyśmy wtedy zdecydowali się na nagrywanie tego numeru zrobilibyśmy materiał na sprzedaż poprzedzony analizami rynku wielkiej wytwórni. Jak panele podłogowe o kolorze, który akurat jest modny. Odmówiliśmy wtedy i zawsze będziemy odmawiać w takiej sytuacji. Tu naszym zdaniem leży różnica. Podczas pracy w studio nikt z nas nie zastanawia się nad tym jak to, co robimy się sprzeda, co będzie hitem. Zresztą naszym zdaniem nie ma na niego recepty. Oczywiście po wyjściu ze studia zaczyna się praca nad tym jak „sprzedać” swój materiał gdzie go zaprezentować, jak trafić do słuchacza, jaki singiel wybrać, jak grać koncerty itp. Naszym zdaniem każdy, kto wydaje legalną płytę jest artystą komercyjnym, bo u każdego pojawiają się nadzieje z nią związane: chęć pokazania rozwoju, zaprezentowanie swojego materiału publiczności, głód grania koncertów, zarobienie pieniędzy na życie, czy inwestowanie w siebie, sława. U każdego oczywiście kolejność ta może się zmieniać, dlatego są różne poziomy komercji. Co do hip hopu,to rzeczywiście Jeden Osiem L nie jest zespołem hip hopowym. Tak jak już wcześniej wspomnieliśmy sporo czerpiemy z tego gatunku, natomiast nie zamykamy się tylko i wyłącznie w tej stylistyce. Wydaje nam się, że wiele osób nas przeceniło myśląc, że nasza pierwsza płyta to świetne zagranie marketingowe wycelowane idealnie w potrzeby nabywców, poprzedzone głęboką analizą rynku. Bo chyba źródeł takiej tezy właśnie tu należałoby się doszukiwać. To, że przez pewien czas zrobiło się o nas bardzo głośno, że gościliśmy w wielu programach telewizyjnych czy radiowych, graliśmy mnóstwo koncertów, nie było zasługą naszej sprytnie obmyślanej akcji promocyjnej, lecz muzyki, utworów, które zrobiliśmy najlepiej jak potrafiliśmy.

Czy możecie zdradzić swój przepis na przebój?

Robić zawsze to, co się czuje nie bawić się w analizowanie, bo to nie ma sensu. Przepisu takiego jak na babkę wielkanocną nie ma.

Jesteście idolami szerokiej rzeszy Polaków. Porozmawiajmy jednak, o Waszych idolach. Których artystów najbardziej cenicie, którzy stanowią dla Was inspiracje?

To bardzo ciężkie pytanie, ponieważ każdy z członków zespołu odpowiedziałby na nie inaczej każdy gdzie indziej znajduje swoje inspiracje i to naszym zdaniem jest nasza siła. Te różnice charakterów zebrane w jednym miejscu na jednym krążku. Jest wielu wykonawców, których słuchamy na co dzień, jeśli miałbym odpowiadać na takie pytanie to wolałbym aby brzmiało: Czego aktualnie słuchasz? bo wtedy mógłby odpowiedzieć że katuje kilka płyt np. Alice Russell - My Favourite Letters, Massive Attack- 100TH Window, Ania- Kilka historii na ten sam temat, Pete Philly and Perquisite - Mindstate, Nas-HipHop is Dead czy Mims - Music Is My Savior. Słuchamy różnej muzyki w różnym czasie, co zresztą słychać później w naszych produkcjach

Czym jest dla Was muzyka?

Życiem, miłością, pracą, sposobem na realizacje swoich pomysłów.

Kiedyś w TVP emitowano taki program pt ”Jeśli nie Oxford to co?”. Ja zapytam Was bardziej przewrotnie „Jeśli nie muzyka to co?”. Jak myślicie, jakby wyglądało Wasze życie bez muzyki?

Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki zawsze byłem i będę słuchaczem. Jeśli natomiast nie wydawalibyśmy swoich płyt to nie wiem. Każdy z nas pracował gdzieś przed wydaniem pierwszej płyty i jednocześnie znajdował czas na dłubanie w studiu i pewno tak by pozostało. Nie zastanawiałem się nigdy nad tym, bo chyba nie ma powodu myśleć, co by było gdyby. Trzeba iść do przodu.

Czy możecie zdradzić swoje najbliższe plany artystyczne?

Kończymy pracę nad teledyskiem do utworu Być kimś więcej, ruszamy w Polskę z koncertami wybieramy kolejny i singiel i równocześnie wchodzimy do studia, bo już pojawia się głód realizowania nowych pomysłów.

Na koniec: Dlaczego warto sięgnąć po „Nowy Folder”?

Ciężko jest samemu zachwalać swoją pracę, ale jeśli ktoś lubi posłuchać dobrej muzyki, to niech sięgnie po nasz najnowszy album- napewno nie będzie rozczarowany.

Dziękuję za rozmowę

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 23.05.2007  

Fishbone w Polsce!!

„Nowy Początek” Hurtu już 15 czerwca

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć