"Zależy nam na wzbudzeniu u odbiorcy silnych emocji...''

Ten tekst przeczytasz w ok. 4 minuty

Wywiad z Andrzejem Trojakiem, wokalistą Grupy Furmana.

Grupa Furmana na rynku istnieje już jakiś czas – jednak nie jesteście formacją, której pełno jest w mediach. Jak myślisz dlaczego tak się dzieje?

Niektórzy mówią że dżentelman to człowiek, który bierze się za przegrane sprawy. Kiedy Grupa Furmana zaczynała działalność królowało, dance i hip hop, a muzyka gitarowa marszczyła się jak gnijąca gruszka, ten kto decydował się grać na akustycznych instrumentach był jak koleś z oazy który przyszedł z gitarą na Techno Party. Tak było, ale dzisiaj jest inaczej - banjo nikomu nie kojarzy się z obciachem. Nasze incydentalne prezentowanie się w mediach ma jeden powód: na naszą muzykę nie przyszedł jeszcze czas. Ale z całą pewnością przyjdzie bo jest ona oryginalna i bardzo dobra warsztatowo.

REKLAMA
Tool News


Wasza twórczość dla wielu nie jest jednoznaczna. Nie brak bowiem pomysłów na sklasyfikowanie stylu w jakim gracie. To co jednym jawi się jako country, dla innych bliższe jest muzyce rockowej bądź bluegrassowej. Ciekaw jestem jaka jest Wasza opinia na ten temat? W jaki sposób określilibyście tworzoną przez siebie muzykę?

To jest miejski folk inspirowany brzmieniami amerykańskiego południa prezentowany przez muzyków o silnie słowiańskiej tożsamości. Stąd szorstkość i emocjonalność połączona z ładnymi melodiami.

Całkiem niedawno ukazała się Wasza najnowsza płyta, zatytułowana „Niemarftka". Jak opisałbyś materiał zamieszczony na krążku? Czym różni się on od Waszych poprzednich produkcji?

Jest to płyta o miłości i śmierci - opowiedziana w taki sposób aby każdy członek zespołu miał szansę zaprezentowania swoich muzycznych fascynacji.

Jakie są Wasze oczekiwania związane z nowym albumem? Czy jest coś na co liczycie najbardziej?

Zależy nam na wzbudzeniu u odbiorcy silnych emocji stąd radykalizm tekstów i prowokująca muzyka (zdecydowanie silnie prowokują melodie ubrane w wieśniacką szatę).

Grupa Furmana to dość oryginalna nazwa. Skąd pomysł, by to właśnie ona stała się wizytówką zespołu?

To nazwa sentymentalna, furmanki zanikają.... droga przestała pachnieć Końskim „pierdem”, wszechobecny jest zapach gazów przemysłowych. A my jesteśmy jak silne końskie pierdnięcie.

Mieliście okazję wystąpić kilkakrotnie poza granicami kraju. Jak wspominasz tamte podróże? Czy któraś z miejscowej widowni wywarła na Was szczególne wrażenie?

Szczególne wrażenie wywarła na nas społeczność osiedlowego gangu zgromadzona w pubie jednej z dzielnic Roterdamu. Byliśmy tam znakomicie przyjmowani przy ETZ łamały się krzesła i pękały kufle. „Taki dzień, taki świat, taki ja” odśpiewywano chóralnie pomimo braku znajomości języka.

Pozwól, że spytam o inspiracje muzyczne. Jakiej muzyki słuchasz na co dzień i czy masz swoich ulubionych wykonawców?

Od zawsze słuchałem the Clash, Pogues i Mano Negra ale zachwycili mnie twórcy nurtu Americana tacy jak Ryan Adams, Wilco, czy Steve Earle a z polskich Lao Che, Strachy na Lachy i Tomasz Szwed.

Proces nagrania płyty nie należy do łatwych. Niejednokrotnie wymaga czasu i licznych poświęceń. A jak jest w przypadku Grupy Furmana? Wasza wspólna praca w studio przebiega bez większych przeszkód, czy też miewacie chwile zwątpienia lub rezygnacji?

Jestem typem maniakalno-depresyjnym. Etap czeski był raczej depresyjny natomiast w Polsce w studiu Red Box wszystko było nagrywane w stanie manii z pełnym entuzjazmem i zaangażowaniem.

Kto był pomysłodawcą powstania grupy? Czy ma ona jednego, konkretnego lidera?

Gondek i Hodurek to pomysłodawcy zarówno stylu jak i kierunku, zespół to raczej sojusz mocnych indywidualności. Sobie mogę przypisać jedynie odpowiedzialność za treści przekazywane ze sceny w tekstach i również poza nimi.

Stałe pytanie, które zadajemy naszym rozmówcom dotyczy ich stosunku do muzyki w ogóle. Czym więc jest ona dla Was? Czy traktujecie ją jedynie w kategoriach zawodowych, czy też ma ona znacznie większe, metaforyczne znaczenie?

Muzyka jest terapią na smutki, jest najpiękniejszą formą modlitwy, a czasem szansą na realizacje kaznodziejskich ambicji oraz radością z poznawania interesujących ludzi. Nierzadko jedyna formą utrzymania rodziny

Na zakończenie wybiegnijmy nieco w przyszłość. Jakie są Wasze plany na najbliższe miesiące? Czy oprócz koncertów myślicie już o nagraniu nowego materiału?

Marzę o płycie „Szacunek" z utworami bardów których twórczość mnie zachwyca: Wiesiek Orłowski, Gucio Szepke, Boguś Bierwiaczonek czy Andrzej Garczarek

Powiedz, czego Wam życzyć?

Aby nie było potrzeby zadawania pytania nr.1

Rozmawiał: Kamil Mroziński.

author

Kamil Mroziński

 04.09.2008  

Szczytny cel połączył znane nazwiska

Electric Light Orchestra w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć