FOTORELACJA

Wianki w Nowej Hucie 2017 - fotorelacja

Od kilku lat krakowskie Wianki - masowa impreza rozrywkowa - nabrały bardzo ciekawego charakteru. Zrezygnowano z "monumentalnych" widowisk organizowanych nad zakolem Wisły pod zamkiem wawelskim, gdzie na jednym brzegu ustawiano scenę, na której często występował zacny artysta - np. Lenny Kravitz, a publiczność tłoczyła się na wałach na drugim brzegu królowej polskich rzek. Być może tego typu eventy były bardziej spektakularne, ale... ciężko było tak naprawdę cieszyć się muzyką. Od kilku lat organizatorzy postawili na organizację kilku koncertów plenerowych w mniejszym kalibrze, za to świetnie dobierają artystów prezentując publiczności świetną, różnorodną muzykę na żywo w wykonaniu znakomitych muzyków. W tym roku również sceny postawiono w kilku lokalizacjach, a jedną z najodważniejszych propozycji była scena jazzowa umiejscowiona pod Nowohuckim Centrum Kultury.

Okazało się, ze nie najłatwiejsza i niezbyt "populistyczna" propozycja programowa zgromadziła sporą grupę fanów jazzu, wśród nich nie brakowało jednak mieszkańców Nowej Huty, którzy z jazzową nutą mają pewnie kontakt okazjonalny, ale korzystając ze sprzyjającej aury przyszli zobaczyć, "co się dzieje w dzielnicy". Okolice NCK stają się miejscem piknikowego wypoczynku, w okolicach Placu Centralnego powstało kilka kawiarni serwujących dobra kawę, a pod NCK pojawiły się również food trucki - okazuje się, że jazzu w znakomitym wykonaniu można posłuchać siedząc na leżaku bądź na kocu w trawie, rozkoszując się piknikową atmosferą, i nie zawsze trzeba schlebiać najprostszym gustom publiczności (typu disco polo tudzież inna biesiadna forma), żeby zachęcić ludzi do wyjścia z domu i spędzenia miło czasu. Brawo dla organizatorów.

Nowohucki koncert rozpoczął się mocno awangardowo - na scenie pojawił się laureat Paszportu Polityki, Wacław Zimpel ze swoim klarnetem oraz baterią urządzeń elektromechanicznych, za pomocą których tworzy swoje muzyczne plamy. I już pierwszy, samotny na dużej scenie wykonawca świetnie poradził sobie z piknikowa atmosferą, choć kontemplowanie tworzonej przez Zimpla na żywo sztuki utrudniać mogły przejeżdżające tramwaje, rajdy motocyklistów-piratów tudzież warkot samolotów biorących udział w organizowanym nieopodal pikniku lotniczym. Po recitalu Zimpla na scenie zainstalowali się panowie z kolejnego dość awangardowego składu, jak sami się przedstawili - z najmniej jazzowego wśród zespołów jazzowych w Polsce składu - Jazzpospolita. Również ich set został ciepło przyjęty przez coraz liczniejszą publiczność. Sprawna i skuteczna reorganizacja sceny w wykonaniu ekipy technicznej poprzedziła wyjście na scenę naszego "dobra eksportowego" i jednego z najzacniejszych kwartetów smyczkowych świata. Atom String Quartet zagrali cudowny koncert, ubarwiony sympatyczną i dowcipną konferansjerką, oprócz autorskich kompozycji panowie sięgnęli do twórczości Zbigniewa Seiferta (a miejsce ku temu właściwe, bo przypomnijmy, że na jednym z nowohuckich osiedli znajduje się ulica nazwana nazwiskiem naszego najwybitniejszego, przedwcześnie zmarłego geniusza skrzypiec jazzowych). Wiolonczelista ASQ, Krzysztof Lenczowski zwrócił uwagę, że autor scenariusza nowohuckich Wianków "poszedł" naprawdę odważnie - wszyscy czterej występujący tego popołudnia wykonawcy serwowali muzykę instrumentalną, nie było nikogo, kto proponowałby muzykę wokalna, a mimo wszystko na plenerowy, piknikowy koncert byłaby to bardziej oczywista konotacja... Tym bardziej brawo dla organizatorów i szacunek dla zgromadzonej publiki, która bawiła się zacnie.

No i na koniec mocny punkt programu - jedyny polski laureat nagrody Grammy w kategorii "jazz", wyśmienity pianista, kompozytor i aranżer Włodek Pawlik ze swym trio, w którym grają absolutnie nieziemscy instrumentaliści - Paweł Pańta na kontrabasie i gitarze basowej oraz Cezary Konrad zasiadający za zestawem perkusyjnym.

Podkreślmy jeszcze raz - okazje się, że w miejscach nieoczywistych, podczas letniego pikniku można zaserwować ludziom znakomita propozycję muzyczną i to się świetnie broni. Świetne dźwięki odgrywane w mocno nieformalnej i pozbawionej "patosu sal koncertowych" atmosferze potrafią zachęcić publiczność do udziału w takiej imprezie. Okazuje się, że niekoniecznie trzeba "iść po najmniejszej linii oporu", można zaprosić wykonawców wybitnie grających ciut trudniejszą muzykę, a słońce świeci dalej, ludzkość szczęśliwa w piknikowej atmosferze z radością korzysta z okazji spotkania z pięknym żywym dźwiękiem, a ochroniarze mają wolne. Oby tak dalej - jeszcze raz gratulujemy organizatorom pomysłu i odwagi.

Prezentujemy galerię zdjęć z tego niecodziennego wydarzenia.

Trwa ładowanie zdjęć