FOTORELACJA

Kamasi Washington w Krakowie - fotorelacja

Kalifornijski saksofonista Kamasi Washington ponownie pojawił się w naszym kraju. 22 maja 2018 roku wraz z zespołem wystąpił w krakowskim klubie Studio. Wszechstronny, malowniczy saksofonista zyskuje coraz większą popularność, i przez jednych jest nazywany następcą Coltrane'a, Colemana czy Sun Ra, inni na te emocje wylewają przysłowiowy kubeł zimnej wody uzasadniając, że działalność Kamasiego to żadna rewolucja, ale owszem, świetna i zawodowo zagrana muzyka poparta odpowiednią promocją i budowaniem odpowiedniej otoczki wokół lidera. Kto ma rację - nie wiadomo, prawda jak zwykle pewnie nie leży pośrodku, ale gdzieś pomiędzy, a dobrze sprzedające się bilety na koncerty Washingtona oraz żywa i entuzjastyczna reakcja publiczności na dobrą energię płynącą ze sceny podpowiadają, że czasem warto po prostu cieszyć się muzyką zamiast rozkładać ją na czynniki pierwsze.

Świetne przyjęcie Kamasi miał i tego wieczoru w Krakowie. Na scenie zainstalowano dwa zestawy perkusyjne, pomiędzy którymi swoje stanowisko miał malowniczy i bardzo skuteczny basista Miles Mosley. W pierwszej linii obok Washingtona stanowiska zajęli świetny puzonista Ryan Porter, charyzmatyczna wokalistka Patrice Quinn oraz potężny i świetnie grający klawiszowiec Brandon Coleman. Podczas dwugodzinnego koncertu muzycy zagrali kompozycje z obu dotychczas wydanych płyt Kamasiego (a materiału nie brakuje, debiutancki longplay artysty to niemal 180 minut muzyki). Kiedy usłyszeliśmy pierwsze nuty "The Rhythm Changes", kompozycji pochodzącej właśnie z pierwszego krążka ("The Epic"), na scenie pojawił się ojciec lidera, Rickey Washington z saksofonami i fletem poprzecznym. Naprawdę miło było patrzeć i słuchać jak ojciec i syn nawzajem z uśmiechami na twarzy reagują na swoje solówki. Zresztą każdy z muzyków miał okazję popisać się kunsztem instrumentalnym, nie zabrakło całkiem efektownej (ale nie efekciarskiej) solówki obydwu bębniarzy. Oprócz kompozycji z dwóch pierwszych płyt Kamasi nawiązał do mającego ukazać się za miesiąc najnowszego wydawnictwa. Ostatnim numerem wykonanym przez tą kolorową grupę był pierwszy singiel z nowego krążka, zatytułowany "Fists of fury". Potężnie brzmiący groove i gniewny wokal Patrice - kapitalny finisz wieczoru, szkoda że bez bisów. Ale mimo to - świetny koncert, dwie godziny prawdziwej uczty dla uszu. Organizatorem polskiej części aktualnej trasy koncertowej Kamasi Washingtona była agencja Go Ahead. Prezentujemy fotorelację z tego udanego, świetnie zorganizowanego koncertu.

Trwa ładowanie zdjęć