FOTORELACJA

Richard Bona i Alfredo Rodriguez zagrali w Krakowie - fotorelacja

Na zaproszenie Cracovia Music Agency do Krakowa powrócili wyśmienity basista, śpiewak Richard Bona oraz pianista Alfredo Rodriguez. Obaj panowie grali już wcześniej w Krakowie, Bona nawet wielokrotnie, ale zawsze na czele swoich zespołów bądź projektów. Tym razem zawitali do grodu pod Wawelem, by wystąpić wspólnie w kameralnym duecie.

Koncert odbył się w świetnie brzmiącej sali Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Wśród publiczności zasiadła między innymi pani Krystyna Zachwatowicz, wdowa po Andrzeju Wajdzie - a właśnie naszemu wybitnemu reżyserowi i jego małżonce zawdzięczamy zaistnienie tej pięknej placówki kulturalnej. Dało się też zauważyć Jacka i Andrzeja Zielińskich, czyli legendarnych Skaldów. A na frekwencję nie można było narzekać - tego wieczoru w centrum Manggha stawił się nadkomplet publiczności.

Biorąc pod uwagę pochodzenie panów - Alfredo jest z Kuby, a Richard pochodzi z Kamerunu - spodziewać się można było pięknego łączenia wielu muzycznych tradycji - i tak się stało. Oczywiście obu panów łączy przede wszystkim jazz, ale nie zabrakło etnicznych nut afrykańskich, z wyśpiewywania których słynie Richard Bona, była latynoska energia rodem z Hawany czy Ameryki południowej, były popisy instrumentalne. Richard tego wieczoru "zaśpiewał językami" - oprócz jego rodzinnego narzecza i oczywiście języka angielskiego artyści sięgnęli po utwory w językach hiszpańskim i portugalskim, które Richard pięknie wyśpiewał poprzedzając je dowcipnymi zapowiedziami. Genialny basista pod koniec wieczoru sięgnął po gitarę klasyczną i wykonał dwie czy trzy piosenki akompaniując sobie na instrumencie z cienkimi, nylonowymi strunami.

Zapowiadając koncert dyrektor Cracovia Music Agency, niestrudzony animator życia jazzowego w Krakowie i nie tylko, Witold Wnuk zażartował, że Bona dziś wystąpi w "prywatnym ubraniu", gdyż linie lotnicze zagubiły jego bagaż osobisty podczas przelotu do Polski. Rzeczywiście, Richard, który raczej dba o sceniczny wizerunek, pojawił się na estradzie w sportowym ubraniu kojarzonym rzeczywiście z wygodą podczas podróży lotniczych. Niemniej na pewno większym utrudnieniem niż brak garderoby był fakt, że wraz z bagażem nie doleciała do Krakowa część ekwipunku scenicznego Bony - "podłoga" do basu i legendarna "magic machine", czyli looper, którego śpiewak używa do tworzenia cudownych harmonii wokalnych na żywo. Dodało to koncertowi moim zdaniem dodatkowego pięknego smaczku. Mistrz gitary basowej cudownie poradził sobie bez wsparcia technicznego, jakim na co dzień dysponuje, choć zapowiadając jedną z pierwszych kompozycji żartobliwie marudził: "co ja mam zagrać, skoro tylko kabel mam między gitarą a wzmacniaczem...". Takie surowsze niż na co dzień aranżacje wymuszone niefortunnym działaniem linii lotniczych w moim odczuciu tylko dodało wykonywanym tego wieczoru numerom uroku i dobrze rozumianej surowości. Kameralna atmosfera sali koncertowej Mangghi dodatkowo ułatwiała nawiązanie kontaktu z artystami, a przecież każdy, kto Richarda na żywo widział wie, że i w dużych audytoriach artysta nie ma z tym problemu. Oczywiście nie zabrakło popisywania się znajomością kilku polskich słów, którymi Richard zawsze zjednuje sympatię naszej publiczności. Zostawiając Rodrigueza samego na scenie na czas fortepianowej solówki, Bona zapowiedział, że idzie na chwilę w kulisy skończyć żurek, który tam na niego czeka.

Wiele widziałem koncertów Bony w różnym anturażu i w różnych składach, Rodrigueza do tej pory słyszałem raz na żywo. Nie wiem, czy ten był najciekawszy muzycznie, na pewno był uroczy, kameralny i - dzięki brakom w "uzbrojeniu scenicznym" Rysia niepowtarzalny. Alfredo jest "namaszczony" do solowej kariery przez samego Quincy Jonesa, Bona również jest artystą bliskim Mistrzowi, i swojej atencji i szacunku dla Quincy'ego Richard nie kryje. Ale i bez tej rekomendacji obaj panowie są godni szczególnej uwagi, zwłaszcza gdy na scenie pojawiają się wspólnie. Pozostaje nadzieja, że europejska trasa tego efemerycznego duetu nie będzie wydarzeniem jednorazowym, i że panowie w tym zestawieniu zawitają znów do naszego kraju. Proszę wtedy nie przegapić ich koncertu, zwłaszcza jeśli lubi się mistrzowską miksturę złożoną z jazzu, ethno i muzyki latynoamerykańskiej. Satysfakcja gwarantowana, a organizatorom - firmie Cracovia Music Agency - gratulujemy kolejnego wyjątkowego wydarzenia z najjaśniejszymi gwiazdami światowego jazzu na afiszu.

Trwa ładowanie zdjęć