FOTORELACJA

Stu Hamm ponownie zagrał w cyklu Bochnia Rocks! - fotorelacja

Stu Hamm to jeden z najważniejszych basistów w historii rocka i nie tylko. Wszechstronny, innowacyjny muzyk czerpiąc z jazzowej tradycji wszechstronnego wykorzystania "basówki" zapoczątkowaną przez Jaco Pastoriousa czy Stanleya Clarke wykorzystywał nowe techniki gry na instrumencie poszerzając jego rolę w spektrum aranżacyjnym. Stu lubi i potrafi przyklangować, ale najbardziej kojarzy mi się z tappingiem, graniem riffów i "power chordów", a także z brzmieniem akordowym i wykorzystaniem flażoletów - stosowanie tych sposobów obsługi gitary basowej zdecydowanie wykracza poza standardowe traktowanie basu jako elementu podstawy rytmiczno-harmonicznej brzmienia zespołu. Ten przesympatyczny muzyk znany jest przede wszystkim ze współpracy z tytanami wirtuozerskiej gitary rockowej - Joe Satrianim i Steve Vaiem, z tym ostatnim współtworzył pomnikowe dzieło - chyba nie tylko w mojej ocenie - cudowny album "Passion and warefare". Jest jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym muzykiem, dla którego Fender stworzył sygnowany model basu. Do dziś ten wpływowy basista współpracuje z producentami "gratów" - przez wiele lat grał na paczkach i wzmacniaczach Hartke, dziś gra na sygnowanym Mark Basie używając basówek Warwicka i efektów TC Electronic. Aktywnie działa jako wykładowca basowych workshopów, wydał sześć płyt solowych i kilka video-kursów gry na basie. Oprócz dwóch wyżej wspomnianych ikon gitarowej ekwilibrystyki grał w zespołach z Gregiem Howe, Frankiem Gambale czy Carlem Verheyenem. Aktualnie wraz ze swym nowym trio Stue Hamm podróżuje po Europie dając koncerty w mniejszych i większych salach. Polskim przystankiem tej trasy była małopolska Bochnia, do której Stu wrócił już trzeci raz. Wcześniej grał tu m. in. z Jenifer Batten, "białowłosą" gitarzystką zapamiętaną z zespołu Michaela Jacksona.

Tym razem na scenę bocheńskiego kina Regis Stu wyszedł w towarzystwie świetnego perkusisty Felixa Dehmela i gitarzysty Torstena De Winkela. Jak zwykle z uśmiechem i w dobrym humorze dowcipnie zapowiadał kolejne utwory ze swej długiej, ponad czterdziestoletniej kariery. Torsten jawił się jako gitarzysta bardziej jazzowo-fusionowy (używał zresztą Yamahy Pacifica sygnowanej przez Mike Sterna, więc skojarzenie tym bardziej nasuwało się samo), bardzo ciekawie zabrzmiały numery zaczerpnięte z okresu współpracy Hamma z Satrianim i Vaiem. Może nie do końca podobała mi się interpretacja Satrianiego, ale już "Animal" z repertuaru Vai'a zabrzmiał rasowo. Nie zabrakło oczywiście pipisów solowych, Stu wykonał swoją śliczną "Californię", ale też dał pograć kolegom , pozwalając pochwalić się ich kompetencjami. Osobiście byłem przede wszystkim pod wrażeniem perkusisty Felixa Dehmela - ten młodziak grał jak precyzyjny niemiecki metronom, z kapitalną energią i dynamiką, niemniej cały czas był skupiony na panu kierowniku Hammie, czujnie reagując na każdy gest szefa zespołu. No i zagrał naprawdę cudowne solo na bębnach. Nie jestem specjalnym admiratorem perkusyjnych solówek, ale tu wszystko się zgadzało, była w tym opowiedziana historia, była dynamika, świetne brzmienie, a całość to dowód na wiele lat skutecznej pracy z instrumentem. Ale i Torsten czarował pięknie położonymi akordami, fajnymi pasażami i brzmieniem, które momentami mogło się kojarzyć ze wspomnianym Sternem, czy cudownym Methenym.

Kolejny - niemal pięćdziesiąty - koncert w ramach cyklu Bochnia Rocks. Kolejny cudowny muzyczny wieczór w bliskim towarzystwie muzyków z pierwszej ligi. Organizatorami koncertów sprawiających, że powiatowe miasteczko położone na wschód od Krakowa może być nazwane gitarową stolicą Polski są: Kubicki Entertainment - czyli Michał Kubicki, Miejski Dom Kultury w Bochni i dobry duch gitarowego grania Piotr Lekki, który działając wspólnie z rodziną i przyjaciółmi, wspomagany przez kilka bocheńskich firm i instytucji od kilku lat realizuje koncerty i warsztaty gitarowe. Lista muzyków, jaka w ramach cyklu gościła w Bochni jest imponująca. Niektórzy - jak Stu - wracają tam po raz kolejny. W najbliższym czasie wystąpią tam gitarzysta Saxon - Paul Quinn oraz Frank Gambale z Hadrianem Ferraud. Wróci do Bochni Greg Howe, pojawi się również Scott Henderson. Dlatego czasem dziwi niska frekwencja na koncertach, zwłaszcza ze strony lokalnych fanów dużej muzyki. Owszem, Arystokraci, Simon Phillips czy Ritchie Kotzen "wyprzedali" się szybko i grali w największej bocheńskiej sali (Oratorium bł. Kingi), będąc powodem pielgrzymek do Bochni - podczas ich koncertów przynajmniej połowa sali to goście z odległych często stron Polski i nie tylko. Ale tym razem na koncercie Hamma "tłoku nie było". Można to tłumaczyć tym, że impreza w środku tygodnia, ale... Skoro te koncerty nieustannie przyciągają melomanów z Krakowa czy Rzeszowa, którzy znajdują czas na przejechanie kilkudziesięciu czy czasem kilkuset kilometrów, żeby spędzić dwie godziny ze świetną żywą muzyką w nieformalnej, familiarnej wręcz atmosferze, to nie potrafię sobie wytłumaczyć tego, że wielu lokalnych muzyków i miłośników nie pojawia się wśród publiczności... Cóż.

Dopóki jednak organizatorom bocheńskich koncertów się chce, dopóki znajdują czas, energię i środki finansowe na przygotowanie kolejnych wydarzeń w cyklu Bochnia Rocks - dopóty będę na nich bywał i z przyjemnością relacjonował je dla naszych czytelników.

Trwa ładowanie zdjęć