Moja muzyka jest mną samym w momencie twórczego uniesienia.

Ten tekst przeczytasz w ok. 9 minut
Moja muzyka jest mną samym w momencie twórczego uniesienia.
 fot. Magdalena Szczepaniak

Rozmowa z Rahimem.

Pozwól, że zacznę dość nietypowo, z pominięciem ogólnie przyjętych zasad prowadzenia rozmów z zapraszanymi przez NetFan gośćmi. Zazwyczaj bowiem pierwsze z zadawanych pytań poruszają kwestie obecnej twórczości naszych rozmówców, ich najnowszych projektów, bądź ewentualnych planów na najbliższe miesiące. Ja chciałbym jednak, abyśmy na początek udali się w krótką podróż w przeszłość i dotknęli kilku zagadnień, które wpłynęły niewątpliwie na kształt posiadanych przez Ciebie zainteresowań oraz Twoje obecne życie. Urodziłeś się pod koniec lat ’70-tych w miejscowości Mikołów w województwie śląskim, w czasach, kiedy istniejąca jeszcze cenzura i niesprzyjający rozwojowi ustrój utrudniały prawidłowe funkcjonowanie społeczeństwa w naszym kraju. Stan ten przeniósł się także na rodzimą branżę rozrywkową, w której takie pojęcia jak "rap" czy "hip hop" nie były wówczas znane. Ciekaw jestem, jak wspominasz początki swojej fascynacji muzyką w ogóle – rozumianą jako efekt twórczości różnych wykonawców, reprezentujących najrozmaitsze gatunki muzyczne? Czy pamiętasz tytuł pierwszej zakupionej przez siebie płyty?

Niezbyt pamiętam, którą pły….. kasetę nabyłem jako pierwszą. Pamiętam jednak doskonale pierwszy utwór rapowany jaki zobaczyłem. Był to "Play that funky music" w wykonaniu Vanilla Ice. Rozdziawiłem wówczas usta i rzekłem "ale fajnie koleś śpiewa", na co mój kuzyn ironicznie odpowiedział "uhm, chyba gada". Uznałem, że nieistotne nazewnictwo bo i tak mi się podoba. Od wtedy kupowałem wszystko co wychodziło na kasetach w tych klimatach, nagrywałem u znajomych Yo! MTV Raps, no i wymieniałem się zdobytymi perełkami z garstką kumpli, którzy również słuchali "gadania". Piękne czasy.

REKLAMA
Judas Priest News

Jeśli wierzyć oficjalnym informacjom na Twój temat, w pełni profesjonalnie zająłeś się rapem w dość młodym wieku, jako członek formacji 3xKlan. Powiedz, jak z perspektywy czasu oceniłbyś swoją ówczesną działalność artystyczną? Na ile znacząca Twoim zdaniem okazała się przemiana, jaką bez wątpienia przeszedłeś na przestrzeni tych ostatnich kilkunastu lat?
Rzadko zdarza mi się słuchać swoich płyt z przeszłości. Gdy to już nastąpi to cieszę się strasznie tymi utworami. Dostrzegam w nich fajne pomysły, młodzieńczą zabawkę i czasem zaskakuję się tym co napisałem. Wiadomo, że poziom w stosunku do obecnego jest niższy. Jednak to świadczy jedynie o progresie w mojej twórczości. A chyba nie ma nic lepszego dla artysty jak notoryczny rozwój i podnoszenie sobie poprzeczki. Byłbym mocno skołowany gdybym nie potrafił wymyślić nic nowego i przypiął sobie etykietkę wypalonego twórcy.


Datę 18 grudnia 2000r. zapamiętał chyba każdy, kto choć trochę interesuje się sceną hip-hopową w Polsce. Wtedy to ukazał się album "Kinematografia" – pierwszy w dorobku artystycznym, powstałej 2 lata wcześniej, grupy o nazwie Paktofonika. Oprócz Twojej osoby, na płycie usłyszeć mogliśmy także pozostałych współzałożycieli zespołu – Fokusa oraz Śp. Magika (wł. Piotr Łuszcz; dnia 26 grudnia 2000r. popełnił samobójstwo, skacząc z okna bloku w którym mieszkał - przyp. red.). I to właśnie o ostatniego z wymienionych przeze mnie artystów chciałbym Cię teraz zapytać. Jak niejednokrotnie podkreślałeś w rozlicznych wywiadach, jego odejście było dla Ciebie bardzo osobistym i trudnym doświadczeniem życiowym. Niemal 5 lat wspólnej znajomości utworzyło między Wami wyjątkową więź emocjonalną. Gdybyś zechciał przypomnieć sobie jeden konkretny moment – jedno szczególne wydarzenie, które na zawsze kojarzyć Ci się będzie z osobą Magika, jakie z nich wskazałbyś na pierwszym miejscu?
Hmm. Mam takie wspomnienie. Jest rok 2008. Zostaliśmy zaproszeni do toruńskiego klubu ART Cafe aby zagrać koncert Paktofoniki. Niby nic niezwykłego, ale to chyba nasz najdalszy występ przed wydaniem płyty. W końcu stajemy w miejscu robiącym za scenę i zaczynamy. Jednak coś jest nie tak. Nie ma intro. Słychać "Dziwny jest ten świat" w wykonaniu Maga. Ekspresja z jaką zaśpiewał ten utwór wyryła się głęboko w mojej pamięci. Myślę, że sam Niemen zaprosiłby Piotra na "featuring" gdyby to usłyszał.


Śledząc Twoją dotychczasową karierę muzyczną nie sposób nie zauważyć ogromnej wszechstronności i zawodowego sprytu, cechujących przedsięwzięcia, w których bierzesz udział. Jednym z Twoich niewątpliwych osiągnięć stało utworzenie agencji wydawniczej – MaxFloRec, działającej z powodzeniem dobrych kilka lat. Powiedz proszę, skąd pomysł by promocja nowych artystów stała się Twoją drugą domeną?
Ten pomysł akurat podsunęło mi życie, a konkretniej łańcuch negatywnych doświadczeń związanych z rynkiem muzycznym. Złożyłem w życiu kilka podpisów na papierach o nieodpowiedniej treści. Wszystko wynikało rzecz jasna z młodzieńczej niewiedzy i zaowocowało dużą dozą smutku, nerwów oraz innych negatywnych emocji. Do tego obserwacja prawideł rynku, działających tam układów i przede wszystkim naiwności kolejnych „żółtodziobów” spowodowała u mnie chęć stworzenia bezpiecznego azylu dla talentów. Naszym atutem nie jest na pewno konto bankowe pękające w szwach, ale na pewno możemy się poszczycić uczciwością i szczerością wobec naszych podopiecznych, w tym nie podpisywaniem niewolniczych kontraktów. To aspekty, które nie funkcjonują w branży muzycznej.


Dnia 5 marca br. odbyła się premiera Twojej najnowszej płyty, zatytułowanej "Podróże po Amplitudzie". Jest to pierwszy od dłuższego czasu, w pełni solowy album, sygnowany Twoim pseudonimem artystycznym. Chciałbym byś zdradził kilka szczegółów i opowiedział naszym Czytelnikom jak przebiegał proces powstawania w/w płyty?
Jeśli ktoś ma ochotę na szczegółowe dane odnośnie powstawania albumu to zapraszam na moja stronę www.rahim.pl. Wraz z rozpoczęciem nagrywania odpaliłem dziennik prac, gdzie szczegółowo opisywałem proces twórczy albumu PPA. Jeśli natomiast chodzi o kwestię napisania albumu to poświęciłem na niego większość jesiennych wieczorów. Kiedy już miasto kładło się spać odpalałem jeden ze zgromadzonych na dysku bitów i na parę godzin znikałem w świecie słów, linijek, zwrotek i refrenów. Przy tej płycie postąpiłem inaczej niż dotychczas. Najpierw napisałem 90% albumu, a dopiero potem stanąłem za mikrofonem aby nagrać wszystko naraz. Chciałem dzięki temu utrzymać spójność materiału oraz nie znudzić się kawałkami zanim krążek ujrzy światło dzienne.


Poza Tobą – głównym pomysłodawcą projektu - na albumie pojawili się również zaproszeni do współpracy goście, tacy jak Abradab, Grubson, Ńemy czy wspomniany już przeze mnie wcześniej Fokus. Nie zabrakło także miejsca dla przedstawicielki płci pięknej – niejakiej Aleksandry "Lilu" Agaciak. Czy pamiętasz może, kiedy po raz pierwszy poznałeś tę niezwykle utalentowaną artystkę?
Nie pamiętam kiedy się poznaliśmy po raz pierwszy, a było to ponoć w 2000r. kiedy "supportowała" PFK na łódzkim koncercie. Oficjalnie poznaliśmy się na etapie powstawania jej płyty, kiedy odezwała się w sprawie wspólnego kawałka. Jako że miałem wtedy kiepski okres na pisanie tekstów zaproponowałem jej podkłady muzyczne. Wysłałem jej bit do "Pod paznokciem", a ona dzień później odesłała mi nagrany kawałek. No to wysłałem kolejny bit i dzień później miałem następny utwór. Nie mogłem tego zostawić samopas, więc zaprosiłem Lilu do studia. Nagraliśmy w/w kawałki i tam się wszystko zaczęło, a w następstwie przyniosło jej debiutancki album "LA" wydany nakładem MaxFloRec.


Jedną z najbardziej osobistych piosenek zamieszczonych na płycie jest utwór "Padrone", skierowano bezpośrednio do Twojego ojca. W dość ostrych słowach mówisz w nim o relacjach, a właściwie ich zupełnym braku, z osobą, która w znacznym stopniu przyczyniła się do Twojej obecności na tej planecie. Jako człowiek wychowywany przez samotną matkę, jestem w stanie zrozumieć Twoje rozgoryczenie i nieukrywaną niechęć do biologicznego "stwórcy". Zastanawiam się jednak, co skłoniło Cię by podzielić się swymi emocjami – przemyśleniami na ten niełatwy przecież temat – z tak szeroką rzeszą odbiorców (ludźmi, którzy zakupili Twój album)?
Bodźcem do napisania tego utworu była rozmowa z moją ukochaną mamą, która pomimo całej sytuacji i upływy prawie 30 lat, czuje się winna zaistniałej sytuacji. Nie potrafiła też zrozumieć mojego podejścia i miana "płodziciel", którego używałem w rozmowach. Postanowiłem napisać ten kawałek. Co więcej okazało się, że sporo moich rówieśników boryka się z podobnym problemem. I co mam milczeć? Nie. Trzeba mówić również o tym co trudne i o tym co dyktuje serce.


Od premiery omawianego krążka upłynęły ponad dwa miesiące. To wystarczający okres czasu, by pokusić się o pierwsze, przedwstępne analizy – porównanie własnych oczekiwań z rzeczywistym stanem faktycznym. Powiedz, spodziewałeś się podobnego jak obecnie zainteresowania słuchaczy Twoją nową płytą, czy też wręcz przeciwnie – nie przypisywałeś statystykom zbyt wielkiego znaczenia?
Odbiór płyty przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Limitowana wersja płyty zniknęła z naszego sklepu internetowego w 2 dni. Do tego mnóstwo dobrych opinii ze strony mojego otoczenia, w tym telefon od mamy i tekst "zrobiłeś zajebistą płytę!". Do tego moc na koncertach. Wiem zarazem, że jeszcze nie wszyscy wiedzą o albumie i muszę ostro pracować nad dalszą promocją płyty. Myślę, że mniej więcej za rok będzie można w pełni przyjrzeć się zaistniałej sytuacji.


Gdybyś miał opisać w kilku słowach materiał zamieszczony na krążku, jakich określeń najchętniej byś użył? Komu zdecydowanie odradziłbyś zakup swego najnowszego dzieła?
"Cóż tu rzec?! Ten album to "Podróże Po Amplitudzie" tudzież nie mam złudzeń, że czekają miliony, ale ludzie którzy kiedy nawijam są na luzie, mają otwarte głowy a nie buzie…" - to tak w kilku słowach (śmiech - przyp. red.)


Na pytanie o znaczenie muzyki w ich życiu, wielu artystów odpowiada w najprostszy z możliwych sposobów – muzyka jest dla nich wszystkim, sensem ich każdego dnia. A jak to jest w Twoim przypadku? Czym jest owa muzyka w Twojej codziennej egzystencji?
Moja muzyka jest mną samym w momencie twórczego uniesienia. Jest moim życiem, a ja żyję dla niej. Jest obszarem gdzie mogę wylać swoje emocje zarówno te złe, jak i te radosne.


Na zakończenie nieco przewrotne pytanie – gdyby nie kariera artystyczna, jaką drogę życiową chciałbyś wówczas obrać?
Pewnie dalej siedziałbym w świecie binarnym i pisał programy. Czyli tworzenie w innym wymiarze.


Dziękuję za rozmowę i życzę wielu przyszłych sukcesów.


Dziękuję również i życzę wielu odwiedzin.


Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 26.05.2010   fot. Magdalena Szczepaniak

Nick Sinclair: Zobacz teledysk gwiazdy musicalu Hair!

Pierwszy w Polsce festiwal improwizacji kontaktowej

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć