"Muzyka jest dla mnie pracą, którą kocham..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 6 minut
Muzyka jest dla mnie pracą, którą kocham...
 fot. Michał Wayes

Rozmowa z utalentowanym wokalistą, producentem i kompozytorem Sławomirem Stemplewskim, znanym także jako Sleeper.

Jak przyznajesz komponujesz, nagrywasz i produkujesz utwory od ponad 14 lat. Ciekaw jestem, kiedy dokładnie rozpoczęła się Twoja muzyczna podróż? Czy ktokolwiek inny w Twojej rodzinie również interesował się muzyką?
Moja muzyczna podróż to w zasadzie koniec szkoły podstawowej. Wtedy postanowiłem, że nauczę się gry na pianinie. Pamiętam, że pożyczyłem na czas wakacji keyboard, otworzyłem książkę do muzyki gdzie w prosty sposób pokazane było jak nauczyć się odczytywać nuty i grać. I tak się wszystko zaczęło. Wiedziałem, że nie będę nigdy grał klasyki – po prostu chcę komponować swoje utwory. Jeżeli chodzi o moją rodzinę to tylko ja poszedłem w kierunku muzyki.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Słuchasz różnych gatunków muzycznych. Pośród Artystów, których twórczość stała się inspiracją dla Ciebie, wymieniasz takich wykonawców, jak Madonna, Green Day, czy Lady Gaga. Zastanawiam się, jak scharakteryzowałbyś własną muzykę? Styl, który powoli staje się Twoim znakiem firmowym?
Jedno z trudniejszych pytań … Chciałbym żeby moja muzyka była inna, świeża, eklektyczna, inspirująca, wyjątkowa. Ciągle poszukuje nowych dźwięków, które staram się wykorzystywać tylko raz, staram się także ciągle rozwijać i aranżować utwory w niebanalny sposób. Mój styl to … nieprzewidywalność. Nawet ja sam nie wiem, w jakim kierunku pójdzie aranżacja danego utworu. Kiedy siadam w studiu wszystko nabiera innego wymiaru. Może właśnie określenie wielowymiarowość jest odpowiednim słowem określającym styl, w jakim staram się tworzyć.

Francuski dramaturg Jean Giraudoux mawiał, że „tajemnicą sukcesu jest szczerość”. Zgadzasz się z tym twierdzeniem? Jak oceniłbyś dzisiejszy przemysł muzyczny w Polsce?
To zależy od sytuacji. Czasami pewnych rzeczy nie powinno się mówić, bo osoba, do której kierujemy słowa może wykorzystać coś przeciwko nam. Nie chodzi o to, by kogoś oszukiwać czy mówić kłamstwa, ale trzeba umieć ważyć słowa. Wiedzieć, na jaką dawkę szczerości można sobie pozwolić w stosunku do innych ludzi. Co do przemysłu muzycznego … na pewno jest to środowisko, do którego trzeba się wbić. Wchodzić oknem, gdy wypchną cię drzwiami. Jest zbyt mało otwartości na nowych artystów. Często woli się mielić w kółko tę samą papkę niż dopuścić coś nowego. Stąd też pewnie poszukiwanie mniejszych rozgłośni radiowych, czy też słuchanie radia internetowego gdzie dużo łatwiej znajdzie się nowych artystów i nowe brzmienia.

Na swym koncie masz już pokaźną liczbę dokonań branżowych. W czerwcu 2010 roku ukazała się także Twoja pierwsza solowa płyta, zatytułowana „Candy Factor”. W jaki sposób opisałbyś ten krążek? Jakie były Twoje oczekiwania związane z premierą wspomnianego albumu?
„Candy Factor” to tak naprawdę eksperymentowanie z brzmieniami. Chciałem, aby debiutancki album był pełny melodyjnych utworów ciekawie i nowatorsko zaaranżowanych. Płyta to osobisty zapis moich myśli, odczuć, a czasami wydarzeń i relacji między ludzkich. To, co znalazło się na krążku było pisane ładnych parę lat temu, podobnie jak teksty. Był to czas nabierania doświadczenia w tej początkowej fazie tzw. dorosłego życia. Jeżeli chodzi o oczekiwania to po prostu chciałem zrealizować swoje marzenie, czyli wydać album. Nie ukrywam, że liczyłem na dużo większy rozgłos, ale i tak było nieźle. Egzemplarze płyty powędrowały między innymi do Anglii, Irlandii, Grecji, Niemiec, Norwegii czy Wietnamu. Nie była to skala masowa, ale mimo wszystko światowa i to doceniam.

„Candy Factor” to także wyjątkowo osobista płyta. Jesteś nie tylko autorem tekstów, ale również człowiekiem odpowiedzialnym za produkcję całości. Skąd wziął się pomysł samodzielnego nagrania albumu? Czy z natury jesteś perfekcjonistą?
Po pierwsze, nie mogąc dobić się do żadnej wytwórni i nie mając żadnych sponsorów powiedziałem sobie, że przecież w niczym mi to nie przeszkadza, aby własnymi środkami nagrać i wydać album. Znalazłem studio nagraniowe z realizatorem dźwięku i tak zaczęliśmy z Bartoszem Miszczykiem (właścicielem studia) wspólną produkcję. Jestem perfekcjonistą jeżeli chodzi o muzykę dlatego też nie wyobrażałem sobie, że oddaje komuś do aranżacji swój utwór. Nikt przecież nie jest w stanie odzwierciedlić mojej wizji danej piosenki, chociaż zawsze jestem otwarty na sugestie i eksperymenty.

Jeden z Twoich utworów – kawałek „We are We can” promował akcję zbiórki pieniędzy dla Rogu Afryki prowadzonej przez UNICEF. Jak do tego doszło? Kto był inicjatorem wykorzystania tej piosenki na potrzeby powyższych działań?
Przeglądając portale informacyjne przypadkowo natknąłem się na informację, że UNICEF prowadzi akcję zbiórki pieniędzy. Wtedy od razu pomyślałem, że mam utwór, który mógłby wesprzeć tę akcję. Napisałem do UNICEF, że mam utwór, który mógłbym wspomóc i dodatkowo nagłośnić ich działania. Otrzymałem maila z pozytywnym rozpatrzeniem mojej prośby i 2 dni później kawałek ten oficjalnie wspierał akcję zbiórki pieniędzy.

Pozwól, że zapytam o modelkę Ilonę Felicjańską, z którą nagrałeś utwory „Czerń” i „Ironic”. Wspólnie promowaliście jej książkę „Wszystkie odcienie czerni”. W jaki sposób rozpoczęła się Wasza muzyczna współpraca? Czy znaliście się już wcześniej?
Z Iloną poznaliśmy się podczas jej sesji zdjęciowej. Ja wtedy przygotowywałem się do castingu warszawskiego „Must Be The Music” i Łukasz Jakóbiak zaproponował, że mógłbym podczas przerw w sesji zrobić sobie próby. Od tamtego czasu wiedziałem, że kiedyś zrealizuję wspólnie z Iloną jakiś projekt muzyczny. Padła oczywiście z mojej strony propozycja współpracy, ale zanim doszło do jej realizacji minęło jakieś pół roku. W miedzy czasie w grudniu 2012 parter Ilony Yossarian Malewski zaproponował mi udział w nagraniu kolędy, w której zaśpiewała również Ilona. Zanim przyjechałem na nagrania wpadł mi do głowy pomysł na piosenkę inspirowaną płytą Madonny „Erotica”. Podobała mi się surowość i przenikliwość brzmienia. Tak powstał „Ironic” oraz pomysł na stronę wizualną tego projektu. Przyjeżdżając na nagranie kolędy w tym samym dniu Ilona nagrała deklamację do tej piosenki. I tak zaczęła się nasza współpraca muzyczna.

Bez wątpienia Twoja kariera nabiera tempa. Rok 2014 już teraz zdaje się być udany dla Ciebie. Powiedz, jakie są Twoje plany na przyszłość? W jakim kierunku zmierzasz, jako Artysta?
Mój plan to realizacja kolejnego projektu muzycznego. Tym razem w całości po polsku i w zupełnie innym stylu. Muzyka i słowa inspirowane były twórczością Katarzyny Nosowskiej i zespołu HEY. Nie ukrywam, że chcę zaprosić Kasię do wspólnego zaśpiewania, chociaż jednego utworu. Byłby to zaszczyt dla mnie i jednocześnie uhonorowanie tego projektu. Wykonałem już pierwsze kroki do menedżerki zespołu i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć z moją propozycją do samej Katarzyny Nosowskiej. Zamierzam również zrealizować kolejny klip i popisać trochę dla innych artystów. Jedna piosenka już powstaje dla bardzo barwnej postaci na polskim rynku muzycznym. Co się z tym stanie? Zobaczymy, myślmy pozytywnie.

Kochasz muzykę, ale ciekawi mnie jej rola w Twoim codziennym życiu. Czym jest ona dla Ciebie?
Muzyka jest dla mnie pracą, którą kocham. Czymś, co daje mi spełnienie i samorealizację. Chociaż, jak na razie, nie otrzymuję w zamian wymiernych korzyści to nie wyobrażam sobie życia bez komponowania, kreowania, aranżowania, pisania tekstów.

Dziękuję za rozmowę. Życzę Ci wielu przyszłych sukcesów oraz radości i szczęścia w życiu. Pozdrawiam.

Rozmawiał: Kamil Mroziński

Oficjalny kanał Facebook

author

Kamil Mroziński

 09.03.2014   fot. Michał Wayes

KSU w Klubie Fabryka już 11 kwietnia!

Jamal zagra w Alibi!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć